Przed zamknięciem

Publikacja: 01.02.2007 15:03

Wydarzeniem sesji były oczywiście nowe rekordy hossy. To zawsze będzie

wydarzenie. Choćby tylko statystyczne. W tej chwili o innym nie można

mówić. Rynek nie okazuje siły i entuzjazmu, jaki powinien takiemu

wydarzeniu towarzyszyć. Zamiast tego mamy, znaną już z wcześniejszych

podobnych sytuacji, bierność popytu i problemy z utrzymaniem wysokich

poziomów cen. Wiele można zarzucić nie tylko samym zmianom cen, ale

również aktywności. Nominalnie wprawdzie wygląda to nieźle i zapewne w

przyszłości nikt już nie będzie pamiętał szczegółu jakim była wymiana na

papierach PEO. To tylko dzięki nie obrót na rynku kasowym zdołał

przekroczyć poziom 1 mld złotych. Gdyby odjąć kwotę na jaką opiewała ta

wymiana, pozostała część wskazywałaby na marną sesję konsolidacji, a nie

dzień, w którym notowano rekordy wieloletniej hossy.

Nie pierwszy już raz mamy do czynienia z taką sytuacją, co jeszcze

bardziej powinno skłaniać do ostrożności w stosunku do trwającej obecnie

zwyżki. Oczywiście nie oznacza to, że od razu mamy ją negować i upierać

się przy grze na spadek. To nie byłoby rozsądne. Skoro ceny jednak rosną,

to trzeba się z tym pogodzić. Takie dodatkowe sygnały mogą jedynie być

podstawą do przypuszczeń, że wzrost ten nie jest zdrowy, a tym samym

rośnie ryzyko, że się skończy. Jednak o tym, czy faktycznie się skończy,

czy też będzie trwał nadal (choćby jedynie przez wyciąganie cen)

zadecyduje sam rynek. To same ceny zasygnalizują możliwość głębszych

spadków, gdy pokonane zostaną któreś z poziomów wsparcia. W tej chwili

wydaje się, że do tego szybko nie dojdzie. Obecnie najbliższym wsparciem

jest poziom ostatniego lokalnego dołka z ubiegłego tygodnia. To w

ewentualnym przebiciu tego poziomu upatrywać trzeba by było sygnału do -

przynamniej - większej korekty.

Wątpliwości co do dalszej zwyżki nie są bezpodstawne. Faktem jest, że

wzrost gospodarczy jest wysoki. Problem w tym, że jest na tyle wysoki, że

zaczynają pojawiać się jego także negatywne efekty. Wydajność pracy nie

nadąża za wzrostem płac. Domyka się luka popytowa, a gdy się domknie

pojawią się napięcia wywołujące wzrost cen. Oczekuje się wzrostu inflacji

oraz wzrostu stóp procentowych, choć chyba jednak jeszcze nie w I kw. b.r.

Za to podwyżka w I półroczu jest niemal przesądzona i nie chodzi tu tylko

o czynniki wewnętrzne, ale także te płynąca spoza granic Polski, jak

choćby wzrost rynkowych stóp procentowych w USA, co może przełożyć się na

osłabienie polskiej waluty w średnim terminie (korekta wcześniejszego

umocnienia). KJ

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów