Naszą walutę w większym stopniu wsparły informacje z rynków zagranicznych. Poprawa nastrojów na światowych giełdach i osłabienie się japońskiego jena, mogło skłonić część inwestorów do powrotu na przecenione ostatnio rynki wschodzące. Ich zdaniem ostatnie spadki były krótkotrwałe i już niedługo globalne rynki powinny powrócić na wcześniejszą ścieżkę wzrostu. Dodatkowo w przypadku naszego regionu mocnym bodźcem byłyby dosyć dobre dane makroekonomiczne opublikowane ostatnio. Rewelacyjny wzrost gospodarczy na Słowacji sprawił, że tamtejsza korona ponownie znalazła się na najwyższym poziomie w historii w relacji do euro, a wypowiedzi naszej wiceminister finansów sprzed dwóch dni, iż dynamika PKB w Polsce może przyspieszyć w tym roku do 6,3 proc. r/r mogą napawać optymizmem. Takie podejście może się jednak okazać dosyć ryzykowne, jeżeli spojrzymy na przyczyny ostatniego załamania się rynków. Opublikowane dzisiaj rano lepsze dane makroekonomiczne z Japonii przybliżyły nas do kolejnej podwyżki stóp procentowych w Japonii, chociaż na razie przyszło to bez większego wpływu na kurs jena. W dłuższym okresie takie spekulacje o ponownym wzroście kosztu pieniądza w Kraju Kwitnącej Wiśni będą jednak skłaniać do dalszej redukcji strategii opartych o tanie pożyczki w jenach (carry-trade), zwłaszcza, że ryzyko tego typu inwestycji wzrosło jeszcze z innego powodu. Ewentualna groźba recesji w amerykańskiej gospodarce będzie wpływać na wzrost globalnej awersji do ryzyka i skłaniać do stopniowego alokowania portfela z bardziej ryzykownych instrumentów w kierunku tych bezpiecznych, zwłaszcza amerykańskich obligacji. Pierwszy test będzie miał miejsce już dzisiaj. Jeżeli opublikowane o godz. 14:30 dane z amerykańskiego rynku pracy okażą się gorsze od oczekiwań, to powrócą obawy odnośnie przyszłości tamtejszej gospodarki i wzrośnie globalna awersja do ryzyka. W takiej sytuacji na światowe giełdy powrócą spadki, a inwestorzy powrócą do rozpoczętego kilka dni temu procesu wycofywania się ze spekulacyjnych pozycji. Przytaczany nieraz argument, iż ryzyko spadku stóp procentowych w USA będzie prowadzić do wzrostu zainteresowania lepiej oprocentowanymi walutami nie jest do końca słuszny z racji wspomnianego wcześniej bezpieczeństwa tego typu inwestycji.
W związku z powyższym spodziewamy się powrotu do słabszej złotówki. Dzisiaj sugerowalibyśmy zakupy dolarów w okolicach 2,9450 zł, a euro 3,87 zł.
Rynek międzynarodowy:
Czwartek przyniósł nieznaczne umocnienie się dolara na rynkach światowych. Nie wynikało to bynajmniej z oczekiwania na lepsze dane makroekonomiczne z USA, chociaż rzeczywiście cotygodniowy odczyt odnośnie nowych zasiłków dla bezrobotnych o 2 tys. przebił prognozy. Część inwestorów miała jednak w pamięci o wiele bardziej istotną publikację Beżowej Księgi FED ze środy, gdzie padły sformułowania o spowolnieniu rozwoju gospodarki w niektórych rejonach FED, a inni obawiali się dzisiejszej publikacji informacji z rynku pracy. Zresztą, to ta publikacja będzie dzisiaj kluczowa. O godz. 14:30 dowiemy się, ile przybyło nowych etatów w sektorach pozarolniczych w lutym. Ostatnio było to 111 tys., ale obecne prognozy wahają się od 95 do 100 tys. (Bloomberg-Reuters), a na aukcji derywatów w Chicago Mercantile Exchange oczekuje się odczytu na poziomie 82,5 tys. Oczywiście kluczowa będzie jeszcze kwestia ewentualnej rewizji wcześniejszych danych. Przypomnijmy, że styczniowy odczyt był gorszy od prognoz, ale całość uratowały właśnie przeszacowania poprzednich danych w górę. Jak będzie teraz? Opublikowane w środę szacunki ADP rozczarowały, a publikowany wcześniej indeks ISM dla sektora usług nieoczekiwanie spadł w lutym więcej od prognoz. To wszystko nie nastawia optymistycznie.
Jak na to może zareagować rynek? W pierwszej chwili dolar może się osłabić, gdyż wzrosną oczekiwania, co do przyspieszenia ewentualnej obniżki stóp procentowych przez FED (chociaż nie wydaje się to racjonalne ze względu na ostatnie odczyty danych inflacyjnych), ale później inwestorzy mogą skierować się w kierunku amerykańskich obligacji, które z czasem zaczną być traktowane, jako "safe haven" w czasach pogarszających się perspektyw gospodarczych. Dlatego też w dłuższym terminie dolar może zyskać na wartości. Tutaj warto poświęcić kilka słów odnośnie sygnałów, które napłynęły wczoraj z Europejskiego Banku Centralnego. Stopy procentowe wprawdzie wzrosły do 3,75 proc., ale podczas konferencji prasowej Jean-Claude Trichet nie dał jasnych wskazówek odnośnie kolejnych podwyżek. Nie padły sformułowania, że stopy procentowe są niskie, ani, że bank centralny musi zachować "wzmożoną czujność". Oczywiście stwierdzono, że polityka monetarna pozostaje akomodacyjna, a ECB będzie uważnie monitorować wszelkie obszary gospodarki mogące stwarzać zagrożenie dla stabilności cen, ale to można raczej potraktować jako pewne zabezpieczenie się na przyszłość, a nie wolę do dalszych podwyżek. Wydaje się tym samym, że ECB powoli przygotowuje się na zakończenie cyklu, chociaż wczoraj J.C.Trichet temu zaprzeczył. Tyle, że ta niepewność nie będzie sprzyjać wzrostom wspólnej waluty w dłuższym terminie.