Dzisiaj sytuacja jednak się odwróciła - po godz. 12:00 za jedno euro płacono 3,6910 zł, a za dolara 2,4980 zł. To wynik nerwowości na rynkach akcji. Inwestorzy są cały czas bombardowani negatywnymi informacjami ze Stanów Zjednoczonych. Problemy "numer dwa" na rynku pożyczek hipotecznych, firmy Freddie Mac, ponownie zmusiły do zastanowienia, jaka będzie rzeczywista skala kryzysu na rynku subprime. Nie można wykluczyć, że to co zostało o tej pory ujawnione to tylko część problemów, a kolejne pesymistyczne informacje będą napływać jeszcze przez kilka miesięcy. To niemal na pewno przyczyni się do ograniczenia akcji kredytowej banków i będzie miało znaczący wpływ na całą gospodarkę. Dodatkowo coraz bardziej zauważalnym problemem będą wysokie ceny ropy. Bliskie pokonanie psychologicznego poziomu 100 dolarów za baryłkę, będzie mieć nie tylko wydźwięk psychologiczny. Ekonomiści zaczną obawiać się ryzyka wzrostu inflacji, ale nader wszystko ograniczenia wydatków konsumenckich. Interesująca będzie także przyszła postawa banku centralnego. Opublikowane wczoraj zapiski pokazały, że członkowie FOMC stoją przed coraz trudniejszym wyzwaniem, być może największym w swojej dotychczasowej karierze. Obniżenie prognoz wzrostu gospodarczego na 2008 r. do 1,8-2,5 proc. z 2,5-2,75 proc. szacowanych przed sierpniowym kryzysem, było w zasadzie oczywistością i nie ma sensu dłużej się nad tym rozwodzić, chociaż dzisiaj agencje tłumaczą tym słabość dolara. Bardziej istotne wydają się być rozterki członków FOMC, czy obniżki stóp procentowych są konieczne. W efekcie decyzja o ich cięciu o 25 p.b. nie została podjęta ad hoc. Niektórzy zwracali uwagę, że poziom stóp procentowych jest już wystarczająco niski, aby przygotować gospodarkę na okres niższego tempa wzrostu. Inni twierdzili, że obecna polityka jest zbyt restrykcyjna, biorąc pod uwagę kryzys na rynku subprime. Nie zabrakło także opinii dotyczących perspektyw inflacyjnych, które zostały bardziej niż zazwyczaj zaakcentowane. Jako główne powody wymieniono słabego dolara i rosnące ceny surowców, ale także oczekiwania na odbicie się gospodarki w przeciągu kilku kwartałów. I to właśnie tutaj myślenie członków banku centralnego rozbiega się z opiniami analityków rynku. Ci twierdzą nawet, że październikowe zapiski to już przeszłość, a kolejne negatywne informacje zmuszą członków FED do weryfikacji swoich opinii i dalszych obniżek stóp procentowych. Tym samym podtrzymywana jest projekcja zakładająca obniżkę o 25 p.b. w grudniu i dalsze cięcia do 3,75 proc. w marcu. Moim zdaniem rynek powinien jednak przygotować się na możliwe zaskoczenie 11 grudnia b.r. Zwłaszcza, że opublikowane w ostatnich dniach informacje z rynku nieruchomości w USA nie były aż tak negatywne. Amerykanie najpewniej zaczynają zdawać sobie także sprawę z presji, jaką zaczyna wywierać na nich cały świat. Wprawdzie przez "wierną" postawę Arabii Saudyjskiej, spekulacje dotyczące odejścia przez sześć krajów Zatoki Perskiej od dolarowego "węża" na rzecz koszyka złożonego także z euro nieco zelżały, to jednak prędzej, czy później problem znów powróci. Swoją irytację wyrażają także Chiny, co widoczne było w poniedziałkowej wypowiedzi szefa Ludowego Banku Chin. Zhou Xiaochuan przyznał, że "chciałby zobaczyć mocniejszego dolara". Pozycja Państwa Środka posiadającego gigantyczne rezerwy w dolarach nie jest do pozazdroszczenia. W efekcie jednym z posunięć mającym na celu zmniejszenie negatywnych skutków deprecjacji "zielonego" było powołanie rządowego funduszu inwestującego w przedsiębiorstwa na rynkach akcji.
Czego zatem można oczekiwać w najbliższych dniach? Nerwowość na rynkach akcji (nie końca uzasadniona zbliżającym się kalendarzowym rajdem Świętego Mikołaja) sprawia, że opóźnia się oczekiwane większe umocnienie złotego. Jest ono jednak nieuniknione, jeżeli przeanalizujemy ostatnie dane makroekonomiczne. Potwierdzają one, że IV kwartał będzie dla polskiej gospodarki dobry, a Rada Polityki Pieniężnej będzie się pod coraz większą presją. Zdaniem jednego z najbardziej "jastrzębich" jej członków, RPP powinna rozważyć w tym roku nie jedną, a dwie podwyżki stóp procentowych o 25 p.b. W efekcie tak, czy inaczej, komunikat po posiedzeniu 27-28 listopada b.r., będzie bardzo uważnie analizowany przez inwestorów. Reasumując, okolice 3,69-3,70 zł na EUR/PLN należałoby wykorzystać do sprzedaży euro za złote, a cel docelowy poziom dla tego ruchu, czyli 3,64-3,65 zł, pozostaje niezmienny. W przypadku USD/PLN takim poziomem podażowym będzie strefa 2,50-2,51 zł. Dosyć ciekawą sytuację obserwujemy na rynku GBP/USD. Dzisiejsza publikacja zapisków z listopadowego posiedzenia Banku Anglii doprowadziła do przeceny brytyjskiej waluty. Bardziej interesujący był jednak fakt, iż do "gołębiego" Davida Blanchflowera nieoczekiwanie dołączył dotąd "jastrzębi" John Gieve, a nie wskazywany przez rynek Rachel Lomax. To teoretycznie może zwiększać szanse, iż do spodziewanej dopiero w lutym obniżki stóp procentowych dojdzie już w grudniu. I to niezależnie od tego, że z zapisków wynikało, że członkowie BoE przyjęli postawę pt. "poczekamy na informacje z gospodarki i dopiero wtedy zobaczymy co trzeba zrobić". Analitycy wskazują jednak na dosyć "gołębie" tezy przedstawione w ostatnim raporcie o inflacji. Reasumując, notowania GBP/USD mają szanse przetestować wskazywane wczoraj okolice 2,0450, z których będzie można spodziewać się nieco większego odbicia w kolejnych dniach za sprawą poprawy nastrojów na giełdach (tutaj funt jako waluta należąca do grupy carry-trade wykazuje dużą korelację). We wtorkowe południe kurs tej pary wynosił 2,0540, wobec maksimum w okolicach 2,0698 osiągniętego w godzinach nocnych. Nieznacznej korekty można oczekiwać także w przypadku EUR/USD. Tutaj nocne i tym samym historyczne maksimum miało miejsce na poziomie 1,4856. Później rynek wrócił poniżej figury 1,48. Jednak może być ona względnie płytka - 1,4725 - co warto będzie wykorzystać do zakupów euro za dolary. Kluczowe dla przebiegu notowań będą dzisiejsze dane z USA o cotygodniowym bezrobociu (godz. 14:30), wskaźników wyprzedzających i nastrojów konsumenckich (godz. 16:00). To jednodniowe przesunięcie jest wynikiem tego, iż jutro Amerykanie obchodzą Dzień Dziękczynienia. Fakt ten może sugerować nieco bardziej płytki i mniej przewidywalny rynek w czwartek i piątek, gdyż dzień później świętować będą też Japończycy.
Sporządził:
Marek Rogalski
Główny Analityk