Co do całego rynku, to biorąc pod uwagę trend należy oczywiście zakładać, że większa szansa przypisana jest zwyżce cen niż ich spadkowi. Tym bardziej przy tak niskiej bazie. Wprawdzie nie jest to wskaźnik idealny (takie nie istnieją), ale wiele razy spełnił on swoje zadanie. Zresztą nie chodzi tu tylko o jej wartość bezwzględną, ale także tendencje. Tydzień temu baza wynosiła +20 pkt., a teraz, gdy ceny są wyżej, jest to już tylko +10 pkt. (pomijam fixing, bo tu mogą być przekłamania). Zatem wraz ze wzrostem rynek maleje optymizm. Ja rozumiem, że część graczy obawia się, czy jest wręcz przekonana, że im wyżej, tym szybciej trend się zakończy, ale paradoksalnie wątpliwości zwykle służą tendencji.

Poziom otwarcia dzisiejszych notowań może być nieco niższy od wczorajszego zamknięcia za sprawą spadku cen w USA, jaki miał miejsce w ramach regularnych notowań. Wprawdzie po sesji kontrakty indeksowe nieco zyskały, ale zbyt mało, by zniwelować negatywny wpływ w sumie także nie ogromnej przeceny. Różnica między otwarciem, a wczorajszym zamknięciem nie powinna być zbyt duża.

Na notowania w czasie sesji wpływać mogą publikacje. Raczej nie będą to dane makro, bo pod tym względem dzisiejszy dzień jest raczej ubogi. Liczba wniosków o kredyt hipoteczny w USA oraz polska inflacja bazowa nie będą w stanie wpłynąć na poziom cen. Pośrednio być może odczujemy wpływ jakiejś publikacji wyników finansowych, których wysyp ostatnio obserwujemy w Stanach. Najpierw musza one jednak znacząco wpłynąć na tamtejsze kontrakty.