Biorąc pod uwagę jedynie aspekt dziennej zmienności oraz odległości wczorajszego zamknięcia od poziomu rekordów tegorocznych wzrostów trzeba uznać, że test szczytów jest możliwy. Ceny są pop prostu zbyt blisko. Inna sprawa, że gdyby do testu szczytu doszło i pojawiły się nowe rekordy to, by uznać je za istotne, powinna potwierdzić je większa aktywność. Na to chyba jednak nie ma co liczyć. Można się bowiem domyślać, że część graczy w ogóle na rynek nie wróciła, a część może i się przygląda, ale nie zamierza brać udziału w tej kończącej rok przepychance. W efekcie zainteresowanie handlem jest na tyle małe, że każda zmiana cen jest podejrzana, gdyż nie stoi za nią poważniejszy kapitał. Wzrost cen jest podejrzany podwójnie za sprawą znanego mechanizmu podnoszenia wycen na koniec okresu rozliczeniowego.

Pod względem atrakcji związanych z publikacjami danych makro, to dzisiejsza sesja będzie równie mało zajmująca, jak wczorajsza. Dopiero tuż przed zamknięciem pojawi się coś, co teoretycznie może wpłynąć na poziom notowań. O 15:00 poznamy dynamikę cen amerykańskich domów liczoną na bazie wskaźnika S&P/Case-Shiller. O 16:00 pojawi się wartość wskaźnika zaufania konsumentów liczonego przez Conference Board i właśnie ta publikacja ma potencjał, by wpłynąć na ceny. Poza tym należy spodziewać się spokojnych wahań z możliwością wystąpienia kierunku wzrostowego. W końcu z tej konsolidacji jednak wyszliśmy.