Środowy dołek to w tej chwili ważny poziom dla szybkich graczy, którzy liczą na oddalenie się od szczytów z czerwca, a więc i od górnego ograniczenia dwumiesięcznej konsolidacji. Zejście pod poziom 2387 pkt. będzie odebrane jako pojawienie się formacji szczytowej oraz wszelkich jej konsekwencji. Formacja nie jest duża, a więc nie przesądzi o tym, czy ceny zejdą do okolic dołka na 2320 pkt. Niemniej będzie to dla byków sygnał, że okazja do ataku na opór się oddala. Jak wspomniałem w jednym z poprzednich komentarzy, nie wykluczam, że tym razem, o ile do wykreślenia formacji faktycznie dojdzie, nie spełni ona oczekiwań obozu niedźwiedzi. Do tej pory każdy szczyt lub dołek konsolidacji był w miarę klarownie sygnalizowany. To może generować oczekiwanie, że i tym razem będzie podobnie. Kto wie, czy jednak ta klarowność nie zostanie zachwiana. Rynek klarowności nie lubi. Schematy pojawiają się na krótko i nie da się na nich zarabiać przez dłuższy czas. Zatem można się zastanowić, czy tym razem, nawet jeśli pojawi się spadek cen pod 2387 pkt., to szybko ceny nie wrócą na wyższe poziomy. Myślę, że popyt nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa.

Co do wydarzeń, o których warto wiedzieć, to można przypomnieć, że wczoraj swoje wyniki opublikował Google i tu rynek spotkało rozczarowanie, gdyż wynik nie spełnił oczekiwać analityków. Efektem był spadek ceny spółki o 4 proc. Były też dobre wieści – AMD po publikacji wyników zyskał 4 proc., choć już wcześniej, po wynikach Intela, sugerowano, że spółka ma szansę na dobry raport. Poza tym Goldman Sachs dogadał się z SEC i zapłaci kwotę nieco ponad pół miliarda dolarów. Prawdę mówiąc, jeśli przyjąć, że zarzuty były mocne i realna była groźba znacznie większych odszkodowań, to te pół miliarda to dobra wiadomość. Zresztą tak też zareagował rynek podnosząc wycenę spółki o 4,5 proc. No i w końcu zaczopowano wyciek w Zatoce Meksykańskiej. Oby na stałe. Teraz BO będzie lizać rany po tych prawie trzech miesiącach koszmaru.