Pozytywny start wynika z nieco lepszych nastrojów w Azji. Zmiana może nie jest drastyczna, ale choćby indeks Nikkei kończy dzień blisko wczorajszego zamknięcia, a przecież dzień w Tokio zaczął się od wyraźniejszych minusów. Można więc przyjąć, że jest szansa na to, by oddalić się nieco od poziomu wsparcia.
Co do powodów zmian na rynkach, to widać wyraźnie, że komentatorzy są zdezorientowani. Twierdzenia w stylu: „nastroje inwestorów psuje mocniejszy jen, kryzys długu w Europie, chińskie wysiłki studzące rynek nieruchomości, czy obawy o wzrost gospodarczy w USA” to oklepane ogólniki. Owszem, wszystkie mają znaczenie, ale to nie jest przecież przyczyna spadku cen akurat na dzisiejszej sesji. Albo więc przyjmuje się z pokorą, że nie każdą zmianę trzeba i należy tłumaczyć, albo poszukuje się czynników bezpośrednich. No, ale tych może być mnóstwo, a poza tym wszyscy mają świadomość, że nikt nie ma do tych czynników dostępu. Po co więc robić ludziom wodę z mózgu. Zmiana indeksów o kilka dziesiątych procenta jest zbyt mała, by wyłuskać czynniki przewodnie. To element szumu, nad którym nie da się zapanować racjonalnym tłumaczeniem.
Co do dzisiejszej sesji, to ciekawie może być w chwili wyjścia cen nad poziom 2500 pkt. Pojawiłaby się wtedy formacja podwójnego dna z dołkami na 2451 pkt. Czy zakończyłaby ona kreślenie korekty spadkowej? Kto wie. Ja byłbym ostrożny, choć wiele będzie wynikało z aktywności na sesji. Pamiętać należy, że średnioterminowe nastawienie jest nadal pozytywne, a więc pojawienie się takiej formacji wspomogłoby obóz byków.
Dziś w planie mamy kilka ciekawych publikacji danych makro. Poznamy dynamikę polskich wynagrodzeń oraz dynamikę zatrudnienia (w obu wypadkach mowa o sektorze przedsiębiorstw), ale wcześniej pojawi się niemiecki wskaźnik ZEW (11:00). O 14:30 nasze zainteresowanie skieruje się w stronę USA, skąd nadejdą informacje dotyczące dynamiki cen na poziomie producentów oraz dane dotyczące strony podażowej rynku nieruchomości (pozwolenia na budowę oraz nowe inwestycje). Kwadrans po 15:00 poznamy dynamikę amerykańskiej produkcji przemysłowej, która wg prognoz ma być lepsza od czerwcowej.