Czy banki są nam potrzebne?

Polska nie powinna ślepo naśladować działań podejmowanych gdzie indziej. Decydenci muszą mieć na uwadze specyfikę naszego rynku i przyjmować rozwiązania, które nie zaszkodzą efektywności gospodarki

Publikacja: 04.09.2010 08:27

W wielu krajach istnieje społeczne przyzwolenie na karanie banków. Jest ono m.in. pochodną obietnic

W wielu krajach istnieje społeczne przyzwolenie na karanie banków. Jest ono m.in. pochodną obietnic polityków, że podejmowane działania zwiększą bezpieczeństwo sektora finansowego

Foto: Bloomberg

Wraz z globalnym ożywieniem świat coraz większą uwagę zwraca na nowy ład, jaki ma powstać w celu poprawienia tego, co – zdaniem naprawiających – zawiodło w dotychczasowym systemie finansowym.

Szczególnie wiele uwagi poświęca się bankom, które powszechnie – choć nie zawsze słusznie – obarczane są winą za ostatni kryzys. Można chwilami odnieść wrażenie, że banki wydają się dziś niepotrzebne. Na fali globalnej mody na karanie banków dostanie się też polskiemu sektorowi bankowemu, którego ogólna sytuacja oraz rola w kryzysie była zupełnie inna niż w krajach rozwiniętych. W kontekście zachodzących zmian warto przypomnieć rolę banków w gospodarce oraz specyfikę polskiego sektora bankowego. Na ich tle dobrze widać bowiem, że w polskich warunkach ślepe kopiowanie rozwiązań przyjmowanych w innych krajach może wywołać więcej szkody niż pożytku.

[srodtytul]Rola banków w gospodarce[/srodtytul]

W powszechnym odbiorze działalność bankowa sprowadza się do przyjmowania depozytów i udzielania kredytów. Rzadko jednak zwraca się uwagę na szerszą, makroekonomiczną perspektywę działalności bankowej. Wyobraźmy sobie na chwilę świat bez banków. Wówczas pan Kowalski, który akurat odłożył część swoich dochodów w postaci oszczędności i chciałby na nich zarobić, musiałby poszukać w swoim otoczeniu kogoś, kto tych środków akurat potrzebuje, co więcej, musiałby znaleźć osobę/firmę, której odpowiada zarówno kwota, cena, jak i termin, na jaki Kowalski chce odpożyczyć swoje oszczędności. Aby czuć się bezpiecznie, Kowalski musiałby również sprawdzić wiarygodność pożyczkobiorcy (jakie jest ryzyko, że powierzonych środków nie odzyska). W tej sytuacji można sobie wyobrazić, że dla wielu osób koszt poszukiwania i sprawdzanie wiarygodności przewyższałyby potencjalny zysk, tak więc duża część wolnych środków lądowałaby w przysłowiowym materacu.

Z drugiej strony, w świecie bez banków ci, którzy mają pomysł, a nie mają środków na jego realizację, musieliby chodzić i szukać pożyczkodawców (ponosząc przy tym określone koszty), a ponieważ większość środków lądowałoby w materacach, wiele ekonomicznie uzasadnionych pomysłów nie zostałoby nigdy zrealizowanych. Powyższy przykład pokazuje rolę i znaczenie banków, które przekształcają oszczędności w inwestycje. Przy okazji banki znacząco obniżają koszty pośrednictwa finansowego oraz znacznie zwiększają jego efektywność i skalę.

Nie jest to jednak jedyna korzyść z banków. W procesie pośrednictwa obniżają one także koszty ryzyka związane z tym procesem. Przy odpowiedniej skali działania stać je bowiem na zapewnienie sobie dostępu do niezbędnych informacji, rozbudowane systemy oceny ryzyka itd. Co więcej, poprzez weryfikację i monitorowanie finansowanych przez siebie projektów inwestycyjnych banki podnoszą efektywność wykorzystania zasobów finansowych w gospodarce. W wielu przypadkach to właśnie chłodne spojrzenie banków pozwala na poprawę konkretnego projektu inwestycyjnego lub nawet jego zaniechanie, a co za tym idzie, banki chronią gospodarkę przed marnowaniem cennych zasobów. Banki odgrywają także istotną rolę w stymulowaniu handlu.

Dzieje się tak, gdyż obniżają koszty transakcyjne, a często także finansują transakcje w handlu, co ma szczególne znaczenie w przypadku wymiany zagranicznej. Niższe koszty transakcyjne wspierają z kolei procesy specjalizacji, co pozwala na wzrost produktywności i jest źródłem wzrostu gospodarczego. Reasumując, poprzez optymalizację wykorzystania zasobów w gospodarce banki mają bezpośrednie, istotne przełożenie na tempo wzrostu gospodarczego.

[srodtytul]Nowe regulacje i opodatkowanie banków [/srodtytul]

Ze względu na rolę, jaką odgrywają banki w gospodarce oraz sposób, w jaki funkcjonują, podlegają one regulacjom i nadzorowi. Specyfika działalności banków polega na tym, że tylko w niewielkim stopniu dysponują one własnymi środkami (kapitały), a w głównej mierze środkami powierzonymi, głównie przez depozytariuszy. Obecnej fali zmian regulacyjnych sprzyja przekonanie, że istniejące dotychczas rozwiązania zawiodły. Dowodem na to ma być ostatni kryzys. W tej sytuacji nowe przepisy zmierzają do zwiększenia wymogów kapitałowych, stworzenia systemu ocen adekwatności płynnościowej i wielu wielu innych.

Trzeba mieć jednak świadomość, że jest to transakcja wymienna, rodząca określone konsekwencje. Wprowadzenie nowych regulacji być może przyczyni się do zwiększenia stabilności i bezpieczeństwa sektora finansowego, ale też nie pozostanie bez wpływu na ogólną sytuację gospodarczą. Wprawdzie nie ma jeszcze pełnej i wiarygodnej oceny skutków nowych regulacji, ale np. Institute of International Finance w raporcie dotyczącym krajów rozwiniętych ocenia, że nowe regulacje doprowadzą do znacznego wzrostu ceny kredytu (przeciętnie o 1,32 pkt proc.), trwale niższego tempa wzrostu gospodarczego (średniorocznie o 0,6 pkt proc.), a co za tym idzie, także do zmniejszenia liczby miejsc pracy.

Pomijając fakt wprowadzania przez organy regulacyjne zaostrzonych wymagań wobec banków, warto zauważyć, że w wielu krajach rządy podejmują własne inicjatywy uderzające w banki. Najczęściej przyjmują one formę specjalnego opodatkowania banków. Czasami padają argumenty o tym, że celem tego opodatkowania jest zebranie środków na pokrycie kosztów przyszłych kryzysów, częściej jednak mówi się mniej lub bardziej wprost, że opodatkowuje się banki, gdyż jest to społecznie akceptowany sposób łatania dziury budżetowej.

[srodtytul]Specyfika polskiego sektora bankowego[/srodtytul]

W kontekście kryzysu oraz wywołanych przez niego zmian w sektorze finansowym często uogólnia się rolę i sytuację banków, tymczasem warto zwrócić uwagę na fakt, że sytuacja sektora bankowego w poszczególnych krajach była i pozostaje odmienna. W tym kontekście polski sektor bankowy zdecydowanie wyróżnia się na tle zachodnioeuropejskiego. Po pierwsze nasz system bankowy wciąż pozostaje relatywnie słabo rozwinięty. Jego aktywa w relacji do PKB stanowią niepełna 80 proc., podczas gdy w Czechach czy na Węgrzech przekraczają 100 proc., a w Europie Zachodniej z reguły przekraczają 200 proc.

Ten relatywnie niski udział jest pochodną kilku czynników, a jedynym z nich jest ten, że działające w Polsce banki pozostały przy konserwatywnym modelu biznesowym. Potwierdzeniem tego jest fakt, że relacja aktywów do kapitałów banków pozostała w polskim systemie bankowym niska (13-krotność na koniec 2008, w wielu krajach Europy Zachodniej relacja ta sięgała wówczas nawet 30). W przeciwieństwie do banków działających na rozwiniętych rynkach nasze banki nie praktykowały transferowania ryzyka poza swoje bilanse celem zwiększenia relacji aktywów do kapitałów przy zachowaniu wymogów regulacyjnych.

Po drugie w przypadku polskiego sektora bankowego trudno mówić o jego odpowiedzialności za ostatni kryzys. Banki z pewnością nie były jego źródłem, a kryzys miał dla naszego kraju charakter zewnętrznego szoku.

Po trzecie istniejące w naszym kraju regulacje okazały się zupełnie wystarczającym zabezpieczeniem sektora bankowego. Kapitały banków skutecznie zaabsorbowały skutki spowolnienia gospodarczego (widoczne w formie strat na niespłacalnych kredytach), a sektor bankowy nawet w trudnym 2009 r. pozostał zyskowny. Państwo nie musiało – tak jak w innych krajach – ratować działających w Polsce banków i przeznaczać na to olbrzymich środków (wartość pakietu ratunkowego – obejmującego różne formy pomocy – dla banków w Europie Zachodniej szacowana jest na 5,3 bln dol., w USA na 12,8 bln dol.). Z kolei widoczne na przełomie 2008/2009 problemy z płynnością sektora były raczej pochodną oddziaływania czynników psychologicznych (związanych z sytuacją właścicieli) niż z rzeczywistymi problemami lokalnych banków.

[srodtytul]Konsekwencje zmian, wnioski dla Polski[/srodtytul]

W wielu krajach istnieje obecnie społeczne przyzwolenie na karanie banków. Jest ono m.in. pochodną obietnic polityków, że podejmowane działania zwiększą bezpieczeństwo sektora finansowego. W tej sytuacji niewielu jest dziś takich, którzy zwracają uwagę na fakt, że nowe regulacje i równoczesne opodatkowanie banków będą mieć negatywny wpływ na tempo rozwoju sektora finansowego i rozwój gospodarczy.

Można odnieść wrażenie, że zachwiana zostaje równowaga pomiędzy potrzebą zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa systemu a efektywnym wspieraniem przez niego rozwoju gospodarczego. Nie zauważa się bowiem (lub nie chce zauważać) wewnętrznej sprzeczności podejmowanych działań. Zmiany regulacyjne i podatkowe – poprzez negatywny wpływ na wyniki banków – zmniejszą atrakcyjność inwestycyjną banków (bezwzględną i na tle innych branż). W tej sytuacji banki mogą mieć problemy z pozyskiwaniem kapitału niezbędnego do spełnienia nowych wymagań regulacyjnych (według różnych szacunków tylko banki w Europie Zachodniej mogą potrzebować z tego tytułu od 200 mld do 700 mld euro).

Trudno również będzie od nich oczekiwać rozwoju akcji kredytowej, za brak której powszechnie są dziś krytykowane. Regulacje i obciążenia będą ponadto wypychać pośrednictwo finansowe poza regulowany sektor bankowy. Może to oznaczać, że zamiast zwiększać przejrzystość systemu finansowego, regulatorzy osiągną efekt odwrotny do zamierzonego. Przesunięcie bowiem w kierunku nieregulowanego sektora pozabankowego może utrudniać identyfikację potencjalnych przyszłych zagrożeń dla stabilności systemu.

Jakie wnioski płyną z opisanych wyżej zmian dla Polski? Najważniejsze, abyśmy nie naśladowali ślepo działań podejmowanych gdzie indziej. Oczywiście, część rozwiązań – także tych na wyrost w stosunku do sytuacji polskiego sektora bankowego – będziemy musieli przyjąć jako członek Unii Europejskiej. Warto jednak, aby decydenci w Polsce mieli na uwadze jego lokalną specyfikę i aby podejmowane decyzje nie szkodziły efektywności gospodarki. Nasze władze często podkreślały, że przeszliśmy przez kryzys ze wzrostem gospodarczym w dużej mierze dzięki temu, że postępowaliśmy inaczej niż inni. Dobrze byłoby, aby ta zasada została zachowana także teraz. Miarą skuteczności regulacji nie jest bowiem jej restrykcyjność czy powszechność stosowania, ale to, czy dobrze diagnozuje i adresuje rzeczywiste lokalne problemy.

W tym kontekście regulacja powinna się skupić na tym, co specyficznie nie zadziałało w polskich warunkach (np. zbyt luźna polityka udzielania kredytów konsumenckich, brak weryfikacji klientów z punktu widzenia skali ich zadłużenia itp.). Jeśli na ślepo pójdziemy śladem innych krajów, to zachowamy się jak lekarz, który bez należytej diagnozy, tak na wszelki wypadek, aplikuje pacjentowi z katarem chemioterapię.

[i] Autor jest ekonomistą i menedżerem. Pracował m.in. w Ministerstwie Finansów, McKinsey i Banku BPH.[/i]

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów