Emocji na rynku sporo. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że euro sobie jednak nie poradziło z poziomem 1,4000, a funt z poziomem 1,6000. Mimo dwóch prób podjętych w krótkim czasie. Odreagowanie dolara w takiej sytuacji jest zrozumiałe. Chiny dołożyły swoje, choć o możliwości zacieśniania tamtejszej polityki pieniężnej mówiło się już od dawna. Mocny dolar osłabia notowania cen surowców i obniża wyceny spółek oraz aktywów uważanych za bardziej ryzykowne. Pomimo tych emocji nadal nie ma uzasadnienia wszczynanie paniki. Gdy spojrzymy na rynek z perspektywy to na razie o silnych spadkach nie ma co mówić. Nie odeszliśmy od szczytu nawet na 100 pkt., a więc to jeszcze nie zmiana trendu.