Problem w tym, że znajdował się nad szczytem z piątku, a zatem ponownie mieliśmy do czynienia z krótkotrwałą zmianą nastawienia średnioterminowego. Ta zmiana ponownie wymagała potwierdzenia w postaci zamknięcia sesji nad poprzednim szczytem. Popołudnie minęło na wyznaczaniu nowych minimów dnia, co przełożyło się na brak potwierdzenia.
Zwyżka cen z przedpołudnia miała poważny mankament, czyli niski poziom aktywności. Marazm na rynku i niechęć do handlu wynikała z faktu, że to był poniedziałek, czyli z założenia dzień raczej spokojny. Równie istotny był fakt, że zabrakło ważnych publikacji danych makroekonomicznych. Informacja o dynamice zatrudnienia i wynagrodzeń w polskim sektorze przedsiębiorstw przeszła bez echa. Wynagrodzenia wzrosły nieco bardziej od oczekiwań, ale przy większym spadku zatrudnienia. Rynek pracy pozostaje słaby, a więc z tego kierunku nie widać napięć inflacyjnych. Ciekawie zapowiada się najbliższa projekcja inflacyjna NBP, która będzie już uwzględniała brak obniżki VAT. Jak się dowiedzieliśmy, ta obniżka wpływała na szacunek niższego tempa wzrostu cen o ok. 0,3 pkt proc. Czy to wraz z prawdopodobnie lepszymi danymi o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej zniechęci RPP do kolejnej obniżki stóp?