Wystarczyło, aby Arabia Saudyjska wyraźnie uwarunkowała swoją decyzję o niepowiększaniu wydobycia od stanowiska Iranu, aby domek z kart zaczął się rozsypywać. Było to do przewidzenia, choćby na podstawie dotychczasowej historii kartelu naftowego, który zawsze produkował więcej ropy, niż sam między swoimi członkami ustalił. Znany z teorii gier „dylemat więźnia" nadal obowiązuje. Oświadczenie Arabii Saudyjskiej zbiegło się w czasie z informacjami o gigantycznym programie oszczędnościowym oraz planie zbudowania 2-bilionowego funduszu rezerwowego na czasy, gdy ropa już się skończy. Potwierdza to, że Saudowie mają świadomość, że czas łatwych pieniędzy dobiega końca. Oddawanie udziału rynkowego innym krajom, na przykład Rosji, jest w tym kontekście niedorzecznym pomysłem. A do tego właśnie prowadziłoby zamrożenie wydobycia.
Cena baryłki ropy Brent spadła w ubiegłym tygodniu o ponad 4 proc., do 37,8 USD za baryłkę, zawracając z poziomu 40 USD. Jeszcze większej przecenie uległa WTI, której cena zniżkowała o niemal 7 proc., do 36,8 USD za baryłkę. Oprócz spadku wiary w porozumienie zamrażające wydobycie ropie zaszkodziły także metodyczne transakcje sprzedaży prowadzone przez producentów w celu zabezpieczenia się przed spadkiem ceny ropy.
W średnim terminie ropa ma jednak fundamentalnie szanse na wzrost. Jest to związane z systematycznie poprawiającym się bilansem wydobycia i zużycia tego surowca.