Grecki syndrom, czyli katastrofa w zwolnionym tempie

Oszukiwanie opinii publicznej, błędne kalkulacje, usiłowanie wprowadzania w błąd rynku, który z kolei szantażuje rządy i organizacje międzynarodowe, nie jest ani strategią, ani polityką. To czysta głupota

Aktualizacja: 17.02.2017 00:13 Publikacja: 02.03.2012 09:10

Grecki syndrom, czyli katastrofa w zwolnionym tempie

Foto: Archiwum

Już dość czy jeszcze za mało? Oto jest pytanie... Grecki dramat rozwija się na naszych oczach jak katastrofa kolejowa w zwolnionym tempie. Z jednej strony mamy irracjonalne oczekiwania obcokrajowców – czy to ministrów

finansów strefy euro oraz funkcjonariuszy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, czy to prywatnych banków, nadgorliwych do niedawna w swojej lekkomyślnej chciwości, kiedy pożyczały za dużo i zbyt łatwo. Czy też niektórych opiniotwórczych mediów, które chciałyby, aby greckie działania oszczędnościowe poszły dużo dalej niż dotychczas. Z drugiej strony znajduje się odważny i odpowiedzialnie działający nowy rząd Grecji, stojący w obliczu zbliżających się kwietniowych wyborów, który przyciska własne społeczeństwo do granic wytrzymałości. Jak daleko można zajść w taki sposób?

Obawiam się, nie ma już miejsca na dalsze cięcia bieżących wydatków publicznych. Już dość. Tnąc wydatki budżetowe, rząd podcina gałąź, na której siedzi. Piąty rok z rzędu recesji spowodował poważną erozję podstawy podatkowej i przychodów fiskalnych, które zamiast rosnąć, mogą kurczyć się dalej, nawet biorąc pod uwagę wzrost niektórych podatków. Drastyczne środki oszczędnościowe są prorecesyjne, co obecnie przyznaje nawet MFW. Trzy lata cięć wydatków podniosły relację długu publicznego wobec spadającego PKB ze 113 proc. w  2008 r. do 163 proc. obecnie. Grecy wydają i konsumują mniej, redukując odczuwalnie swój standard życia, a ich zadłużenie jest wyższe o połowę PKB! Taka polityka nie ma większego sensu, bo nie ma dobrych perspektyw.

W rezultacie prowadzonych działań, w zasadniczym stopniu narzucanych z zewnątrz,  21-procentowa stopa bezrobocia jest jedną z najwyższych wśród krajów uprzemysłowionych, z oszałamiającym, 48-procentowym wskaźnikiem młodych ludzi pozostających bez pracy. Wskaźnik bezdomności wzrósł w ciągu ostatnich trzech lat o jedną czwartą. Blisko 28 procent ludności jest na krawędzi wykluczenia społecznego. Liczenie na to, że będą oni oglądać telewizję, a nie demonstrować i walczyć na ulicach, jest skrajną naiwnością.

Dlatego oczekiwanie, że Grecy będą coraz bardziej zaciskać pasa, jest nierealne. Nie można przeć na ludzi ponad granice ich tolerancji. Taka presja to nie polityka. To głupota. Jeśli ktoś chce mieć grecką wiosnę – a później europejską wiosnę, dlaczego nie? – niech tkwi w iluzji i usiłuje przed innymi ją rozpościerać, że ludzie są tak niemądrzy, że będą głodować, aby w nieskończoność – bo do tego sprowadza się dictum – płacić odsetki od wygórowanego wcześniej ich nadmiernym poziomem zadłużenia wobec zagranicznych wierzycieli. Lwia część długu, lawinowo narastającego w ostatnich latach, jest bowiem rezultatem nie faktu, że Grecy rzeczywiście żyli ponad stan, lecz wynika ze spekulacyjnie wysokiego oprocentowania kredytów refinansowanych. Dlatego plan – albo raczej fikcja – że grecki dług z obecnego poziomu z górą 160 proc. PKB zostanie sprowadzony do 120 proc. do  2020 r. jest kolejną oznaką braku pragmatyzmu. Nawet gdyby tak się stało (a się nie stanie), takie obciążenie finansowe nadal będzie nie do udźwignięcia.

To prawda, że grecka polityka makroekonomiczna przed kryzysem była nieodpowiedzialna. I Grecy muszą za to zapłacić wysoką cenę. Już płacą. Ale jest również prawdą, że zagraniczni bankierzy nie wykazali się nadmierną inteligencją i odpowiedzialnością, gdy pożyczali Grecji zbyt łatwo i zbyt dużo. I muszą za to również słono zapłacić. Do tej pory nie płacą dostatecznie drogo. Prawdą jest wreszcie i to, że zachodni przywódcy – zwłaszcza niemiecka kanclerz Angela Merkel i francuski prezydent Nicolas Sarkozy – popełnili serię politycznych błędów poprzez odraczanie niezbędnych decyzji umożliwiających na czas redukcję już uprzednio niespłacalnego długu. Ulegając naciskom interesów partykularnych, starali się chronić przede wszystkim interesy inwestorów prywatnych, a nie własnych społeczeństw i europejskiej wspólnoty. W rezultacie odnośnie do zmniejszenia skali nie tylko greckiego zadłużenia zrobiono za mało i za późno. Politycy i decydenci też muszą zapłacić za swoje błędy. Nie płacą. Jednakże zbliżające się wybory prezydenckie we Francji i parlamentarne w Niemczech są dobrą okazją do wyciągnięcia właściwych wniosków...

Tak więc, na czym teraz stoimy? Na skrzyżowaniu, oczywiście. Jak zwykle, można powiedzieć. Ale myślę, że to jest rzeczywiście czas, aby spojrzeć prawdzie w oczy: grecki syndrom jest jak katastrofa kolejowa w zwolnionym tempie. Czy istnieje zatem jeszcze jakaś szansa, aby jej uniknąć? Ewentualne przezwyciężenie greckiego syndromu nie może się dokonać poprzez wiarę w całkowicie nierealne scenariusze, że Grecy będą pościć na taką skalę, jak żąda tego zagranica, aby obsługiwać wciąż rosnący, przy nader wysokich, de facto nie do wytrzymania stopach procentowych, dług. Takie spekulacyjne oprocentowanie, którego żądają rynki, bogatego człowieka zrobiłaby biednym. Żądanie ministrów finansów strefy euro, aby Grecja wpisała do swojej konstytucji klauzulę gwarantującą priorytet obsługi zagranicznych zobowiązań (automatycznie także wobec spekulantów, którzy powinni wiedzieć, co ryzykują) wobec zobowiązań – przecież też konstytucyjnych! – wobec własnych obywateli, jest tyleż głupotą, ileż bezczelnością. Nie da się też pokonywać syndromu przez utrzymywanie kłamstw i zamiatanie części wyzwań pod dywan, jak wspomniani ministrowie i niektórzy liderzy Unii Europejskiej są wciąż skłonni czynić.

Jedyną szansą na skuteczne rozwiązanie jest ucieczka do przodu. W tym przypadku oznacza to kompleksową – i wykonywaną bardzo szybko, w ciągu kilku tygodni, nie miesięcy – redukcję 80 procent długu zagranicznego oraz znaczącą pożyczkę z Unii Europejskiej, z niskim oprocentowaniem. Najprostszym rozwiązaniem byłby zakup nowych, długoterminowych greckich obligacji rządowych przez Europejski Bank Centralny, ale jego hiperliberalny statut i niemiecki establishment nie pozwalają na to. EBC ma pozabilansowe zasoby w wysokości 3,3 biliona euro, odpowiadające aktualnej wartości jego renty emisyjnej. Jeśli tylko zostałyby one użyte właściwie, kwestia długu mogłaby być rozwiązana dla całej strefy wspólnego europejskiego pieniądza.

W przeciwnym wypadku czeka nas kontynuacja – do czasu – zwodniczej polityki restrukturyzacji zadłużenia poprzez w istocie podnoszenie jego wysokości, choć już obecnie jest to trudne do przeprowadzenia. Zatem alternatywa to niewypłacalność Grecji i jej chaotyczne bankructwo. Następstwem będą poważne i nieprzewidywalne konsekwencje nie tylko dla Grecji – począwszy od dewastującego gospodarkę opuszczenia strefy euro – lecz również dla całego obszaru wspólnej waluty. Dotknie to też pozostałych partnerów z UE, Polski nie wyłączając, oraz z innych państw, poczynając od południowo-wschodniej Europy oraz Turcji. Ze względu na rozprzestrzenianie się kryzysu poprzez efekt domina i czynniki psychologiczne, wpływające na oczekiwania rynku, dotkliwe okaże się to dla wielu innych regionów i krajów.

Mój punkt widzenia jest jasny: pomóżmy Grecji – i sobie – teraz, gdy do możliwego wciąż do zrealizowania pakietu antykryzysowego załączona jest jeszcze metka z niższą, akceptowalną ceną. Jeśli nie, to będzie nas to kosztować nie mniej, ale znacznie więcej, tyle że trochę później. Oszukiwanie opinii publicznej, błędne kalkulacje, usiłowanie wprowadzania w błąd rynku, który z kolei szantażuje rządy i organizacje międzynarodowe, nie jest ani strategią, ani polityką. Jest to czysta głupota.

Po kolejnym spotkaniu ministrów finansów strefy euro oraz decyzji o uruchomieniu nowej transzy 130 miliardów euro, ktoś może mówić, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nie, nie zmierza. Taki „plan ratunkowy" rokuje źle. Wszystko jest na drodze do katastrofy, której już jesteśmy świadkami, tylko jej obraz jest wyświetlany w zwolnionym tempie...

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów