Polski rynek musi się wyróżnić

Rozmowa z Ruchirem Sharmą, ekonomistą Morgan Stanley, autorem książki „Breakout nations”

Aktualizacja: 19.02.2017 06:00 Publikacja: 26.06.2012 16:09

Polski rynek musi się wyróżnić

Foto: Archiwum

Które gospodarki Europy mają przed sobą największe szanse na sukces w nadchodzących latach?

Polska ma największe szanse w Europie na sukces gospodarczy. Ma duży rynek wewnętrzny i bardzo konkurencyjny kurs wymiany, a jej zadłużenie jest wciąż pod kontrolą. Czechy mają finanse publiczne w lepszym stanie i gospodarkę pod pewnymi względami bardziej rozwiniętą niż Polska, ale są też bardziej uzależnione od koniunktury zagranicznej. Mam również nadzieję, że mniejsze gospodarki, takie jak rumuńska, przejdą reformy i staną się obiecujące. Zaliczyłem Polskę i Czechy do  najbardziej perspektywicznych gospodarek, gdyż też uważam, że najlepszą formą działania wspólnego europejskiego projektu jest uczestnictwo państw w UE, a nie w strefie euro. Problem akumulacji nadmiernego zadłużenia w Europie wyrasta bowiem bezpośrednio z uczestnictwa państw w unii walutowej. Na korzyść Polski działa to, że nie jest częścią strefy euro, a jednocześnie odczuwa korzyści z uczestnictwa w UE, uczestniczy w unii celnej i strefie wolnego handlu, dostaje fundusze i subsydia z Brukseli. Posiadanie elastycznej waluty jest rzeczą bardzo ważną.

Jakie są perspektywy wzrostu gospodarczego dla Polski w nadchodzących latach?

Zaczynająca się dekada będzie okresem wolniejszego wzrostu gospodarczego, zwłaszcza w porównaniu z tym, co widzieliśmy w poprzedniej dekadzie. Wiele gospodarek wschodzących nie będzie więc w stanie rozwijać się w tempie z przedkryzysowych lat. Nie mamy teraz przecież tak wielkiej płynności na świecie, z której wcześniej korzystały rynki wschodzące. W zeszłej dekadzie rosnąca fala globalnej płynności podniosła wszystkie rynki wschodzące. Nie sądzę, by się to powtórzyło. To będzie więc dekada wolnego wzrostu, a w takim środowisku trzeba podejmować wysiłki, by się bardziej wyróżniać od innych rynków wschodzących.

Co powinna robić więc Polska?

Powinna nadal skupiać się na popycie wewnętrznym, bo to ją pozytywnie wyróżnia spośród innych krajów regionu. Powinna też kontynuować reformy gospodarcze. W świecie, w którym nie ma fali płynności, a popyt na rynkach eksportowych jest słaby, trzeba się skupiać na utrzymywaniu porządku we własnym domu. Trzeba się skupić na lokalnych czynnikach, które pomogą utrzymać i przyspieszyć tempo wzrostu. Polska powinna robić więcej, niż robi dotychczas. Powinna reformować rynek pracy, mieć więcej średniej wielkości spółek zdolnych do konkurencji na europejskich rynkach, utrzymywać porządek w sektorze bankowym i niezależność banku centralnego. Te rzeczy pozwolą utrzymać gospodarkę w dobrym stanie, a jej rynek wewnętrzny jest wystarczająco duży, by utrzymał popyt. Ważną rzeczą jest również nieprzyjmowanie euro. Nie jest w polskim interesie, by kiedykolwiek Polska przyjęła wspólną walutę.

W  książce „Breakout nations" krytykuje pan władze rosyjskie za  politykę gospodarczą. Jakie błędy popełniły? Jakie są główne problemy rosyjskiej gospodarki?

Rosja nie była w stanie przez ostatnią dekadę zdywersyfikować gospodarki, uczynić jej mniej zależną od rynków surowcowych. Recepty, które w jej przypadku działały dziesięć lat temu, nie będą już dłużej przynosiły efektów. Dziesięć lat temu Rosja pracowała nad tym, by przywrócić stabilność swojej gospodarce po zawirowaniach lat 90. XX wieku. Później jej sukces związany był tylko i wyłącznie z branżą naftowo-gazową. Nie powstało jednak w tym czasie wiele małych i średnich przedsiębiorstw, a rosyjski system bankowy jest wciąż bardzo?zależny od jednego wielkiego, państwowego banku. Problemem Rosji jest to,?że staje się ona coraz bardziej zależna od rynku ropy i gazu. O ile dziesięć lat temu rosyjski budżet był zbilansowany przy cenie 20–25 USD za baryłkę ropy, to teraz nie wystarczy do tego nawet cena baryłki sięgająca 100 USD.

Co czeka w nadchodzących latach Chiny? W ostatnich miesiącach wszyscy straszą spowolnieniem wzrostu tej gospodarki...

Ważną rzeczą jest nieprzyjmowanie euro. Nie jest w waszym interesie, aby kiedykolwiek Polska przyjęła wspólną walutę. Na razie Polska jednocześnie korzysta z obecności w UE i nieobecności w strefie euro

Chińska gospodarka wchodzi teraz w bardziej dojrzałą fazę. PKB na głowę w Chinach to już około 6000 USD. Chiny znalazły się więc w gronie średniozamożnych państw. Są więc na podobnym etapie co kiedyś Korea Płd. i Tajwan, gdy po okresie bardzo szybkiego wzrostu ich gospodarka zwalnia. Tempo wzrostu gospodarczego w Chinach schodzi na nieco niższy poziom ze średnio 10 proc. rocznie, odnotowanego w ostatnich trzech dekadach do 6 – 7 proc. w ciągu następnych 3 – 5 lat, jeśli nie niższego. Wszyscy będą musieli się do tego przystosować, bo nikt nie jest przyzwyczajony do wzrostu gospodarczego w Chinach niższego niż 8 proc.

Czy Chiny uelastycznią w ciągu następnych kilku lat kurs juana?

Tak, ale nie jestem pewien, czy ta waluta musi się umocnić wobec dolara. W ostatnich latach już dosyć się umocniła. Teraz, gdy chiński wzrost gospodarczy zwalnia, możliwa aprecjacja juana będzie dosyć ograniczona. Widzimy też w ostatnich miesiącach odpływ kapitału z Chin. Chińska waluta nie musi się więc umocnić po ewentualnym rozluźnieniu kursu.

Które azjatyckie gospodarki są najbardziej perspektywiczne?

Najlepsze perspektywy w Azji należą do krajów Azji Południowo-Wschodniej. Indonezja, Filipiny, Tajlandia będą radzić sobie całkiem nieźle, zwłaszcza w porównaniu z oczekiwaniami. Filipiny podnoszą się po długim okresie niestabilności politycznej, Indonezji udaje się natomiast dywersyfikować gospodarkę. Inwestycje w porównaniu do PKB są tam już większe niż przed wybuchem azjatyckiego kryzysu finansowego z 1997 r. Te gospodarki korzystają również z rosnących kosztów produkcji w Chinach. Niektóre bogatsze kraje, np. Korea mogą radzić sobie dosyć dobrze. Myślę, że jej gospodarka będzie rosła w tempie 3 – 4 proc. rocznie, co będzie przyzwoitym osiągnięciem.

Czy Indie również wkraczają w bardziej dojrzałą fazę rozwoju?

Nie, wcale nie. Indie są na zupełnie innym etapie rozwoju gospodarczego niż Chiny. PKB na głowę w Indiach to 1500 USD, gdy w Chinach 6000 USD. Samo w sobie to jeszcze nie powinno wywołać spowolnienia w Indiach. Ale problemy Indii są zupełnie inne niż Chin. Indie nie były w stanie przeprowadzić w ostatnich latach reform systemowych.

A Turcja? Jej gospodarka się przegrzała...

Problemem Turcji jest to, że jej gospodarka się przegrzała w zeszłym roku, ale w tym roku czeka ją miękkie lądowanie. Turcja korzysta również na spadku cen surowców, sama nie będąc uzależniona od ich eksportu. Przez następną dekadę rynek surowców będzie pod presją, więc jako kraj je importujące będzie korzystała z niskich cen. Jej deficyt na rachunku obrotów bieżących stanie się przez to niższy.

Mówi pan, że surowce będą pod presją. Czy uderzy to mocno w południowoamerykańskie gospodarki takie jak Brazylia?

Brazylijski real był dosyć nadwartościowany, a gospodarka Brazylii przez to traciła, podobnie jak z powodu wysokich stóp procentowych. Państwowy sektor wciąż silnie ciąży brazylijskiej gospodarce, podatki są tam wysokie, a jeśli dodamy do tego spadające ceny surowców, sytuacja Brazylii staje się coraz trudniejsza. Najbardziej obiecującymi gospodarkami Ameryki Łacińskiej są obecnie: Chile, obszar stabilności z bardzo silnymi instytucjami, oraz Peru, kraj z dobrymi instytucjami oraz z wciąż małym PKB na głowę i z dużym potencjałem wzrostu.

Jakie kraje Afryki poleciłby pan inwestorom?

Najbardziej obiecująca jest Nigeria – największa gospodarka Afryki Subsaharyjskiej. Nowa ekipa polityczna rządząca Nigerią jest stosunkowo uczciwa w relacji do poprzednich i nie rozkrada na masową skalę dochodów z ropy. Kraj ten ma wciąż potencjał wzrostu.

Duża afrykańska gospodarka, RPA, weszła jakiś czas temu do grupy BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Czy to ma sens? Czy nie lepiej byłoby, by Polska weszła do takiej grupy?

Idea BRIC jest już przestarzała. Podobnie jak podobne akronimowe grupy państw. To idea z zeszłej dekady, gdy płynność na rynkach była duża, a analitycy łączyli różne kraje w grupy nazywane od pierwszych liter nazw tych krajów. Kiedy wszystkie rynki wschodzące miały się dobrze, można było pakować mocno się różniące kraje do akronimowych grup. Teraz to już nie ma sensu. fot. Bloomberg

Ruchir Sharma gościł niedawno na spotkaniu Innova Capital AGM meeting w Warszawie.

Ruchir Sharma

jest szefem działu akcji rynków wschodzących oraz działu światowych analiz makroekonomicznych w banku Morgan Stanley. Napisał światowy bestseller „Breakout nations" poświęcony rynkom wschodzącym. Jego publicystyka gościła m.in. w „Newsweeku", „The Wall Street Journal" oraz „Economic Times". Absolwent Shri Ram College of Commerce w Dehli.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów