Jeśli wysłany zostanie (lub rynek tak to odczyta) wyraźny sygnał dotyczący kontynuowania luźnej polityki pieniężnej, zapewne czeka nas dalsza hossa na rynku amerykańskim. W przeciwnym razie może być to impuls do wyprzedaży akcji.

- Od kilku lat drukują co miesiąc kilkadziesiąt miliardów pustych dolarów  i zasypują banki i rynki , a ty uważasz że to normalne? - pyta na forum giełdowym jeden z inwestorów. Pytanie jak najbardziej trafne. Można bowiem odnieść wrażenie, że rynki przestają kierować się długoterminową inwestycją w wartość i w perspektywy danych krajów i poszczególnych spółek.  W ostatnich tygodniach kilka razy byliśmy świadkami następujących sytuacji: publikowane są dużo gorsze od prognoz dane makro z USA, a giełda.... idzie w górę. I na odwrót. Dobre dane makro sprawiają, że inwestorzy wyprzedają akcje. Powód? Boją się, że coraz lepsza kondycja gospodarki przekona Fed, by przykręcił kurek z dolarami.

Gdyby dało się uzdrowić gospodarkę drukując pieniądze, byłoby to zbyt łatwe. Nie chodzi tylko o Stany Zjednoczone. Śladem Fedu idą przecież również banki centralne innych krajów, m.in. Japonii. Tymczasem jeśli pacjent jest chory, to systematyczne podłączanie go do kroplówki nie rozwiązuje problemu. Trzeba postawić diagnozę, a następnie rozpocząć – czasem bardzo bolesny – proces leczenia. Niekiedy bez głębokich reform strukturalnych uzdrowić gospodarki po prostu się nie da.