To korekta, a nie krach

Niestety jeśli chodzi o Polskę, to znaleźliśmy się w fatalnym położeniu. Od dłuższego czasu mamy splot niekorzystnych wydarzeń – mówi Sebastiana Siejko z Vestor DM.

Aktualizacja: 06.02.2017 20:17 Publikacja: 25.08.2015 17:41

Sebastian Siejko, dyrektor ds. sprzedaży instytucjonalnej w Vestor Dom Maklerski.

Sebastian Siejko, dyrektor ds. sprzedaży instytucjonalnej w Vestor Dom Maklerski.

Foto: materiały prasowe

„Parkiet": Poniedziałkowa sesja przyniosła ogromne spadki niemal na wszystkich rynkach. Czy najgorsze już za nami? Czy wyceny stały się na tyle atrakcyjne, aby już myśleć o zakupach?

Sebastian Siejko

: Na tak postawione pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony atrakcyjność wycen na poszczególnych giełdach jest różna, a z drugiej – na wszystkich rządzą emocje. W Chinach, które stały się katalizatorem obecnych spadków, ewidentnie mamy do czynienia z pęknięciem bańki spekulacyjnej. Wyceny były tam zdecydowanie wyższe niż w momencie pęknięcia bańki internetowej w Stanach Zjednoczonych. Taka sytuacja była po prostu nie do utrzymania. Zresztą wokół Chin jest wciąż bardzo wiele wątpliwości chociażby odnośnie do jakości przekazywanych danych makroekonomicznych. To wszystko przełożyło się na gwałtowną przecenę.

Czy na giełdach górę wezmą emocje?

Tak naprawdę wszyscy zadają sobie teraz to pytanie. Światowe rynki ewidentnie weszły jednak w fazę korekty. Podkreślam, że jest to korekta, a nie krach, z jakim mieliśmy do czynienia chociażby w 2008 r. Sytuacja obecnie wygląda zupełnie inaczej niż siedem lat temu. Gospodarki światowe mają się całkiem nieźle, nie ma globalnego załamania rynków finansowych. Kiedy myślimy, co może się wydarzyć w kolejnych tygodniach na rynkach, trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na Fed oraz jego decyzje w sprawie stóp procentowych.

Wróćmy jednak do wskaźników rynkowych. Wspominał pan o Chinach, a jak wygląda sytuacja w Europie?

Tutaj powoli możemy mówić o urealnianiu wycen, choć uważam, że chociażby rynek niemiecki pod względem wskaźnikowym jest nadal wymagający, nawet po korekcie. Jednocześnie trzeba pamiętać, że jest to bardzo płynna giełda i chociażby z tego powodu, nawet jeśli wygląda drożej niż inne rynki, to pozostanie w centrum uwagi inwestorów. Na razie jednak na rynkach rządzą emocje. Patrzenie na fundamenty przyjdzie w momencie, kiedy kurz opadnie. Wciąż bowiem jesteśmy na niezbadanych wodach i nie wiadomo, co przyniosą kolejne dni.

Jak na tym tle oceniłby pan rynek polski?

Niestety jeśli chodzi o Polskę, to znaleźliśmy się w fatalnym położeniu. Od dłuższego czasu mamy bowiem splot niekorzystnych wydarzeń. Zmiany w OFE, ryzyko geograficzne związane z konfliktem na Ukrainie, zamieszanie wokół banków czy też sektora energetycznego. Cały czas jesteśmy ciężko doświadczani przez polityków i to pozycjonuje nas w Europie. Owszem, jest wiele spółek, które od strony fundamentalnej wyglądają bardzo atrakcyjnie, natomiast siłą rzeczy w obecnej sytuacji nie cieszą się one tak dużym zainteresowanie inwestorów, jak powinny. Pozostaje mieć nadzieję, że w końcu jednak to się zmieni.

Komentarze
Gołębnik pozostaje otwarty
Komentarze
Kwiecień w obligacjach
Komentarze
W Polsce stopy w dół, w USA nie
Komentarze
Wyczekiwane decyzje RPP
Komentarze
Łapanie oddechu
Komentarze
Indeksy w Warszawie w pogoni za kolejnymi rekordami