Biegnie w tej okolicy linia długoterminowego wsparcia, a więc gdyby ceny faktycznie zaczęły wykazywać chęć do wzrostu, nie byłoby to pod tym względem niczym dziwnym. Po drugie, od jakiegoś czasu (praktycznie całość ostatniej fazy spadku) na szybkich wskaźnikach technicznych pojawiają się dywergencje, które także sygnalizują słabnącą przewagę podaży. Po trzecie, piątkowe zakończenie notowań przełożyło się na dobry początek poniedziałkowej sesji i ten początek był podtrzymywany, co sprawiło, że piątkowe minimum nie było atakowane. Po czwarte, nastroje inwestorów są kiepskie, co pokazuje ostatni odczyt wskaźnika INI – to skłania do stwierdzenia, że odbicie w takich warunkach jest całkiem możliwe. Dla tego zbioru argumentów przeciwwagą jest jeden – mamy trend spadkowy. O ile trendu nie wolno ignorować, to warto pamiętać o wspomnianym zbiorze, bo może się okazać, że na rynku pojawi się przynajmniej korekta.

Te argumenty mają obecnie znaczenie czysto potencjalne i to raczej w horyzoncie krótkoterminowym. Inna byłaby sytuacja, gdyby pojawiły się sygnały średnioterminowe zmiany kierunku ruchu cen. Wtedy powyższa wymienianka będzie przemawiać za tym, by uznać ewentualny sygnał za nieco bardziej wiarygodny. Na razie czekamy, bo taki średnioterminowy sygnał nie pojawi się nagle, lecz będzie się jakiś czas budował. Brak istotnych publikacji sprzyjać będzie wyciszaniu zmienności i konsolidacji na rynku.