Jest to poziom z 2004 r. Niewątpliwie rynek nadal przetwarza informację z ostatniego szczytu OPEC. Ruch cen pozwala sądzić, że zaczyna panować zgodność co do tego, iż producenci będą konkurować ceną i o żadnych ograniczeniach mowy być nie może. Arabia Saudyjska jest w stanie zachować rentowność wydobycia nawet przy kilka razy niższej niż obecna cenie. Inna rzecz to stabilność budżetu. Z punktu widzenia tego kraju sensowne jest sprowadzenie ceny do takiego poziomu, który spowoduje wyłączenie z gry wielu producentów. Ponieważ wznowienie wydobycia nie zawsze jest sprawą prostą, jeszcze trudniejsze jest odzyskanie utraconego rynku, najtańsi producenci mogliby w przyszłości czerpać dodatkową rentę z ponownego wzrostu ceny. Wydaje się natomiast, że czynnikiem, który na rynku ropy nie jest dostatecznie brany pod uwagę, jest Rosja. Problemy budżetowe tego kraju związane z niskimi cenami surowców idą w parze ze wzrostem ambicji mocarstwowych. Nie chcę być czarnowidzem, ale Rosja dysponuje potencjałem i – co ważniejsze – motywacją do podjęcia pozagospodarczych działań zmierzających do ograniczenia podaży ropy naftowej. Obecność militarna Rosji w regionie jest już faktem. Miedź, głównie pod wpływem wzrostu importu koncentratu rudy z Chin, podrożała o 2 proc. Był to wyjątek na rynkach metali, które przeważnie taniały.