Niby zmiany były niewielkie, a jednak wyczuwalne było dążenie inwestorów do szukania pozytywnych akcentów w napływających informacjach. Szybko udało się zapomnieć o szoku, jaki tydzień wcześniej przyniosło posiedzenie FOMC i jastrzębi zwrot w polityce monetarnej. Do inwestorów dotarło, że choć w teorii termin pierwszej podwyżki stóp procentowych przybliżył się, to jednak decyzję będzie poprzedzać duże „JEŻELI" i wypełnienie serii warunków koniecznych dotyczących sytuacji gospodarczej. Przekładając to na zachowanie indeksów, najpierw muszą się pojawić jeszcze lepsze powody do wzrostu, zanim polityka monetarna schłodzi nastroje. A skoro najpierw ma być lepiej, zanim będzie gorzej, po co teraz narzekać na przyszłoroczną zimę. Poniedziałkowe wyciągnięcie się indeksów po spadkach z piątku z zeszłego tygodnia pokazuje mi, gdzie leżą chęci inwestorów.

Z perspektywy rynku akcji strategia reflacyjna i perspektywa przyspieszającego ożywienia ułatwiają podbijanie indeksów, ale do każdego nowego zrywu potrzeba teraz świeżego paliwa. Na wysokich poziomach nie można liczyć, że każdy dzień będzie przynosił mocny wzrost. Musi być impuls, który da inwestorowi gwarancję, że oprócz niego kupować będą też inni. Ale jak impuls już się pojawi, to można mieć pewność, że będzie w pełni eksploatowany. W mijającym tygodniu takim pretekstem były doniesienia o wstępnym międzypartyjnym sojuszu senatorów USA przy planie wydatków infrastrukturalnych. Jakkolwiek w Kongresie USA lepiej nie przesądzać niczego przed ostatecznym głosowaniem, to Wall Street wzięła pierwszą informację za sygnał do zwyżek. Dzieje się tak, ponieważ polityka fiskalna (plan Bidena, unijny Fundusz Odbudowy, Polski Ład) oferuje praktycznie same szanse i zero rozczarowań. Nikt nie będzie się teraz przejmował kosztami zwiększonych wydatków i rosnącego zadłużenia.

Podobnie jak nie ma strachu przed wzrostem stóp procentowych. W dalszym ciągu panuje myślenie, że obecna hossa to darmowa przejażdżka, której kierujący (rząd, bank centralny) nie pozwolą się zakończyć na zderzeniu ze ścianą. Dzięki temu łatwiej się skupić na pozytywnych elementach (zwiększone wydatki, obfita płynność w systemie finansowym), niż starać się zneutralizować optymizm poprzez ujęcie już teraz w wycenach schłodzenia cyklu, które wystąpi za kilka kwartałów. Na ten moment sugeruje to pozytywny klimat dla wakacyjnego handlu.

Konrad Białas, główny ekonomista, TMS Brokers