Poniedziałek był dniem rekordów na rynku obligacji, ale raczej nie takich, o jakich marzą inwestorzy.
Czas na zmianę trendu?
– Zachowanie obligacji w ostatnich tygodniach nie napawa optymizmem inwestorów zarówno w USA, jak i w Polsce. W obu przypadkach doszliśmy do „okrągłych” poziomów – zauważa Mariusz Zaród, zarządzający Quercus TFI. – Dziesięcioletnie amerykańskie treasuries płacą około 5 proc. w skali roku, a polskie dziesięciolatki – około 6 proc. To pokłosie wielu czynników, ale największą wagę przypisywałbym jednak rynkowi amerykańskiemu – zaznacza Zaród. Jak dodaje, to ten rynek od dawna nadaje ton, jeśli chodzi o zachowanie światowych aktywów. – Tegoroczna wyprzedaż spowodowana jest m.in. ogromnym deficytem budżetowym, który Departament Skarbu próbuje łatać, emitując co tydzień nowe obligacje. Brak popytu inwestorów azjatyckich (Chiny i Japonia), którzy zazwyczaj obejmowali sporą część aukcji, odbija się na cenach – tłumaczy ekspert Quercus TFI. Nie można zapominać także o postawie banku centralnego. Prezes Fedu Jerome Powell zapowiedział, że – wobec dobrych danych napływających z gospodarki – stopy procentowe zostaną utrzymane na dłużej na wysokich poziomach i na razie nie ma co myśleć o jakichkolwiek obniżkach. – Co więcej, podczas ostatniego posiedzenia poznaliśmy prognozy, które jasno wskazują, że w tym roku może dojść do jeszcze jednej podwyżki kosztu pieniądza – zauważa Zaród.
Ostatni raz takie jak dziś poziomy rentowności w USA zaobserwować można było w 2007 r., jeszcze przed globalnym kryzysem finansowym, którego kulminacją był upadek banku Lehman Brothers. – Wtedy 5 proc. wyznaczyło szczyt rentowności i zaczęła się kilkunastoletnia hossa. Idąc tym tropem, spodziewałbym się zatrzymania przeceny na obecnych poziomach i stopniowej zmiany trendu. Brakuje tylko katalizatora, który wywołałby mocniejszy ruch. Być może zadanie to spełni najbliższe posiedzenie Fedu, które odbędzie się 1 listopada – przewiduje zarządzający. – Jasna deklaracja z ust prezesa Powella dotycząca końca cyklu podwyżek wystarczyłaby, aby rynek obligacji skarbowych diametralnie się zmienił, a inwestorzy mogli się cieszyć nadchodzącymi zyskami – ocenia Zaród.
Dolar może tracić
Co ciekawe, dolar stał się niemal obojętny na zachowanie rynku długu USA. – Na papierze wszystko sprzyja dolarowi. Amerykańska gospodarka pędzi, wciąż tli się szansa, że Fed nie zakończył cyklu podwyżek, a wojna na Bliskim Wschodzie powinna popychać inwestorów w kierunku defensywnych walut – komentuje Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl. – Choć rentowność dziesięcioletnich amerykańskich obligacji skarbowych w poniedziałek po raz pierwszy od 2007 r. przebiła 5 proc., to dolar stracił ostatnio rozpęd. Obecnie EUR/USD ma zdecydowanie bliżej do wyłamania się z trwającego od kilkunastu tygodni trendu spadkowego niż pogłębienia osiąganych na początku października długoterminowych minimów – przewiduje. Zdaniem Sawickiego rozpoczęte w połowie lipca około 7-proc. umocnienie dolara w relacji do koszyka głównych walut mogło być zbyt silne i gwałtowne.