– Sektor metali szlachetnych w końcu uległ negatywnemu wpływowi znacznie wyższych rentowności obligacji i mocniejszego dolara. Jednak, co ciekawe, na czele osłabienia obserwowanego w ubiegłym tygodniu znalazło się złoto, natomiast spadki cen srebra i platyny zostały złagodzone dzięki umocnieniu w sektorze metali przemysłowych, który z kolei uzyskał wsparcie w postaci tygodniowego spadku zapasów aluminium, miedzi, a przede wszystkim cynku, monitorowanych przez dwie kluczowe giełdy w Londynie i Szanghaju, a także w postaci umocnienia juana przed obchodami Złotego Tygodnia w Chinach – zwracają uwagę analitycy Saxo Banku.

Problem w tym, że w poniedziałek ruch spadkowy był kontynuowany i dotknął także srebra, które taniało nawet o ponad 2 proc. Notowania zjechały tym samym poniżej poziomu 22 dol. za uncję. Sygnał ostrzegawczy pojawił się zresztą już w piątek. W pierwszej części dnia srebro jeszcze mocno drożało, ale później nie dość, że zwyżki wyparowały, to jeszcze pałeczkę przejęli sprzedający. Ci ostatni nadal dominują na rynku złota, którego cena w poniedziałek spada o około 0,7 proc., do 1830 dol. za uncję.

– Z punktu widzenia wykresu potencjalne wsparcia dla ceny złota mogą znajdować się poniżej dołka z lutego 2023 r., czyli w rejonie 1800 dol., i mogą być rozciągnięte aż do okolic 1720 dol. Tymczasem najbliższe opory mogą wypadać w rejonie 1880 do 1900 dol. Wydaje się, że na notowania w najbliższym czasie może mieć wpływ sytuacja na rynku dolara amerykańskiego oraz rentowności obligacji, a wszystko to w kontekście decyzji Fedu zaplanowanej na początek listopada (ponad 30 proc. szans na podwyżkę stóp). Najważniejsza z tego punktu widzenia prawdopodobnie będzie publikacja danych z USA o zmianie zatrudnienia w sektorach poza rolnictwem, które poznamy w piątek – zwracają uwagę analitycy CMC Markets.

Wiarę w złoto nadal wykazują przedstawiciele Saxo Banku. Ich zdaniem popyt na kruszec będzie rósł wraz z pogarszającą się kondycją amerykańskiej gospodarki. – Termin, w którym pojawi się nowy impuls wzrostowy, pozostanie w znacznym stopniu uzależniony od amerykańskich danych ekonomicznych – podkreślają analitycy.