Zapoczątkowane jesienią odbicie cen złota napotkało na najpoważniejszą jak do tej pory przeszkodę. Od wrześniowego dołka notowania kruszcu poszły w górę o 21 proc. Jednak korekta napędzana przez bardzo dobre dane z amerykańskiego rynku pracy, jastrzębią retorykę przedstawicieli Fedu i związane z tym umocnienie dolara sprowadziła je w dół o prawie 4 proc.
W styczniu poza rolnictwem w USA przybyło trzy razy więcej nowych etatów od prognoz, na co rynek zareagował ponownym obstawianiem znacznie dalej idącego zaostrzenia polityki Fedu. W przeciwieństwie chociażby do akcji złoto nie przynosi dodatkowego dochodu, więc wyższe stopy oznaczają, że dla inwestorów traci ono atrakcyjność na tle innych lokat kapitału.
Stopy kluczem dla złota
Ponieważ szef banku Jerome Powell już wcześniej wskazywał na rynek pracy jako na źródło presji inflacyjnej, to po piątkowej publikacji danych do oczekiwań rynkowych szybko dodano jeszcze jedną, sięgającą 25 punktów, podwyżkę stóp. Ubiegłotygodniowa, 25-punktowa była zgodna z oczekiwaniami. Jednak od czasu jej ogłoszenia kilku decydentów podkreśliło, że mimo pewnego obniżenia inflacji Fed musi kontynuować zdecydowane działania.
– Musimy dojść do odpowiedniej skali zaostrzenia polityki. Aby być pewnym, że inflacja wróci do 2 proc., restrykcyjne podejście trzeba będzie utrzymać przez kilka lat – oceniał prezes nowojorskiego Fedu John Williams.