Tydzień temu zaprezentowaliśmy dziesięć metod zarządzania wielkością pozycji
. Pokazaliśmy, w jaki sposób można dobierać kapitał do pojedynczej transakcji, by mniej lub bardziej kontrolować ryzyko swojego portfela. I choć w inwestowaniu jest to sprawa fundamentalna, to i tak wielu inwestorów ją bagatelizuje. Tak jakby nie zdawali sobie sprawy, że stawianie wszystkiego na jedną kartę to igranie z ogniem. Dziś spróbujemy pokazać, dlaczego warto włączyć do swojego inwestycyjnego warsztatu modele zarządzania wielkością pozycji. Być może uda nam się przekonać część czytelników, że proste kalkulacje matematyczne wystarczą, by uchronić się przed bankructwem.
O krok od bankructwa
– Fundamentalną sprawą w inwestowaniu jest zarządzanie wielkością pozycji, czyli to, jak duże transakcje zawieramy, i odpowiednia kontrola ryzyka. Niektórzy twierdzą, że ich nie rusza strata w wysokości 30 proc. A przecież wystarczą trzy takie transakcje z rzędu i jesteśmy prawie bankrutami – tłumaczył rok temu w wywiadzie dla „Parkietu" Tomasz Filipiak, prywatny inwestor stosujący zautomatyzowane strategie tradingowe. Myśląc o zarządzaniu wielkością pozycji, warto właśnie przyjmować najgorszy scenariusz.
Załóżmy przykładowo, że zaliczamy serię czterech stratnych transakcji z rzędu (całkiem często spotykany scenariusz). Wykres powyżej pokazuje, jak w zależności od podejmowanego ryzyka (procent kapitału przeznaczany na jedną transakcję) będzie wyglądał nasz budżet i jak dużego zysku będziemy wówczas potrzebować, by wyjść na zero. Przy ryzyku 30 proc. po serii takich strat będziemy biedniejsi o 76 proc. By odrobić taką stratę, trzeba zarobić aż 300 proc., co z pewnością nie jest łatwym zadaniem. Warto jednak zwrócić uwagę, że nawet przy 10-proc. ryzyku obsunięcie kapitału sięgnie 34 proc., a zysk potrzebny do odrobienie strat wyniesie 50 proc. To pokazuje, że podejmowanie nadmiernego ryzyka w obliczu krótkiej serii strat może nas skazać na długie i mozolne odkuwanie się. Niewykluczone, że w międzyczasie pojawi się pokusa, by zaryzykować więcej i odrobić stratę szybciej (większy lewar albo gra „all in"), ale wtedy możemy wpaść w błędne koło i jedyną zadowoloną stroną będzie broker.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że przy mniejszym ryzyku, na przykład 2 proc., skala obsunięcia wynosi tylko 8 proc. Taką zniżkę odrobimy po zysku 8,6 proc. Jeszcze bardziej ostrożna gra – 1 proc. lub 0,5 proc. – uszczupli nasz kapitał odpowiednio o 4 proc. i 2 proc. Takie straty powinny być akceptowalne nawet dla osób z dużą awersją do ryzyka.