Lacombe był jednym z prelegentów konferencji dotyczącej perspektyw gospodarek naszego regionu, zorganizowanej przez IFC, Europejski Banku Odbudowy i Rozwoju oraz agencję ratingową Standard & Poor's.

Dyrektor z IFC tłumaczył, że dobra koniunktura w USA w połączeniu z wysokim wykorzystaniem mocy wytwórczych w tamtejszej gospodarce może doprowadzić do wyraźniejszego, niż się obecnie oczekuje, wzrostu inflacji.

To zmusiłoby Fed do bardziej zdecydowanego zaostrzania polityki pieniężnej i spowodowałoby zwyżkę rentowności obligacji skarbowych USA. Efektem byłaby przecena na rynkach finansowych. Innym zagrożeniem, którego zdaniem Lacombe'a nie dostrzegają inwestorzy, jest ogromne zadłużenie zagraniczne niektórych gospodarek wschodzących, takich jak Chiny, Meksyk i Turcja. Podwyżki stóp procentowych w USA mogą wywołać problemy ze spłatą tych wierzytelności, co miałoby globalne reperkusje podobne do plajty banku Lehman Brothers w 2008 r.

Przed nadmiernym optymizmem przestrzegał też Jean-Michael Six, główny ekonomista S&P ds. Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Zwracał uwagę, że faza ekspansji gospodarki USA trwa już ponad 100 miesięcy. W powojennej historii tylko dwukrotnie ekspansje były dłuższe – i to nieznacznie. Tymczasem Waszyngton wprowadził właśnie obniżki podatków, co jeszcze pobudzi amerykańską gospodarkę. Skutkiem będzie wzrost rentowności tamtejszych obligacji skarbowych, który może się okazać nadmierny – tak jak uzasadnienia w twardych danych nie miał wcześniejszy spadek tych rentowności.

Zarówno Lacombe, jak i Six podkreślali jednak, że najbliższych kilkanaście miesięcy będzie dla USA – i w efekcie dla globalnej gospodarki – okresem raczej udanym. Zagrożenia, o których mówili, mogą się zacząć materializować w połowie 2019 r.