Biorąc pod uwagę fakt, że najbliższe dane makroekonomiczne z głównych gospodarek raczej nie namieszają na rynku walutowym, sugeruje on, aby okazji inwestycyjnych poszukać na mniej popularnych instrumentach. Jego zdaniem warto zwrócić uwagę na koronę szwedzką.

– We wtorek otrzymamy dane o styczniowej inflacji, gdzie sezonowe obniżki cen odzieży, obuwia i kosztów podróży będą ściągać główny wskaźnik CPI w dół o 0,7 proc. m./m., choć dynamika roczna powinna utrzymać się na 1,7 proc. Byłoby to zgodne z prognozami Riksbanku, ale jednocześnie ustawia nisko poprzeczkę dla pozytywnego zaskoczenia. Wyższy odczyt będzie jastrzębim sygnałem, szczególnie w kontekście wymowy komunikatu po posiedzeniu Riksbanku. W ubiegłym tygodniu usłyszeliśmy, że obawy o profil inflacji dają przewagę gołębiom w zarządzie banku, zatem teraz lepsze dane mogłyby obudzić oczekiwania, że Riksbank jest w stanie nie czekać z normalizacją polityki na pierwszy krok EBC i jeszcze w połowie roku podnieść stopę procentową – uważa Białas. Jego zdaniem grając na umocnienie korony, warto zestawić ją w relacji do dolara australijskiego. – Za kupnem korony w relacji z dolarem australijskim przemawia uodpornienie się na wahania rynkowego sentymentu. Obie waluty są zaliczane do ryzykownych, więc ich kierunek reakcji jest spójny. Mimo to w ubiegłym tygodniu AUD był jednym z największych wygranych wyprzedaży USD po danych o inflacji z USA, a do tego waluta relatywnie dobrze zniosła piątkową korektę. Bez wystąpienia kolejnej silnej fali osłabienia USD wysoce wyceniony AUD może mieć problemy ze znalezieniem świeżego paliwa do dalszych zwyżek – uważa Białas.