Na światowych rynkach znowu jest nerwowo. Stopy zwrotu głównych indeksów giełdowych nie rozpieszczają, a inwestorzy żyją przede wszystkim wojną handlową ze Stanami Zjednoczonymi w roli głównej. – Rynki finansowe wydają się być mocno rozchwiane w ostatnich tygodniach. Mamy do czynienia z wieloma czynnikami ryzyka, które przede wszystkim związane są ze Stanami Zjednoczonymi. Trump wywołuje prawdziwe wojny handlowe i może się wydawać, że jest to dopiero wstęp do prawdziwych działań ze strony głównych gospodarek. Wpływ natomiast jest już widoczny na giełdach. Dodatkowo mamy do czynienia ze zbliżaniem się terminu nałożenia sankcji na Iran, co może spowodować powrót tego kraju do programu nuklearnego lub przynajmniej wywołać dużą zmienność na rynkach finansowych i potencjalne spowolnienie gospodarcze związane z wyższymi cenami ropy – wylicza Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers.
Wydawać by się mogło, że są to idealne warunki do wzrostu cen złota, które uważane jest za bezpieczną przystań. Teoria to jednak jedno, a rzeczywistość to drugie. W II kwartale 2018 r. złoto straciło ponad 6 proc.
Wszystko przez dolara
Jeszcze do niedawna cena złota znajdowała się powyżej psychologicznego poziomu 1300 dol. za uncję. Ostatnia spadkowa seria spowodowała, że cena tego metalu szlachetnego zjechała do 1250 dol. – Pokonanie tego wsparcia otworzy sprzedającym drogę do kolejnego poziomu wsparcia, czyli 1200 dol. – zwraca uwagę Mateusz Groszek, analityk Admiral Markets. Skoro na rynkach jest tak nerwowo, to dlaczego złoto traci na wartości?
Odpowiada za to sytuacja na rynku walutowym, gdzie mamy do czynienia z pokazem siły dolara. – Złoto notowane jest w dolarach, dlatego siła tej waluty powoduje, że inne kraje mają dany surowiec, a w tym przypadku złoto, relatywnie droższy. Popyt na złoto pochodzi przede wszystkim z państw wschodzących, a w szczególności z Chin oraz Indii, dlatego drożejący dolar to bardzo słaba informacja dla złota oraz innych kruszców – wyjaśnia Stajniak.