Z Poniedziałkowe spadki na giełdach to był tylko wypadek przy pracy czy może już poważniejszy sygnał ostrzegawczy?
Patrząc na skalę zmienności i chociażby fakt, że indeksy amerykańskie mimo głębokiej przeceny ostatecznie zakończyły poniedziałkową sesję na plusie, to wszystko wpisuje się w scenariusz paniki. Inwestorom na chwilę puściły nerwy, do czego doprowadziło widmo realnego konfliktu Rosji z Ukrainą i krajami Zachodu. Widzieliśmy odpływ kapitału z krajów naszego regionu, Rosji, a na wartości stracił także złoty. Jeśli natomiast sytuacja geopolityczna by się uspokoiła, to i na rynkach wszystko powinno wrócić do normalności. W średnim terminie zachowanie rynków będzie zależało od nastawienia Rezerwy Federalnej, która we wtorek rozpoczęła dwudniowe posiedzenie. Perspektywa zacieśnienia polityki pieniężnej od początku roku ciąży rynkom, a obecne posiedzenie powinno otworzyć drogę do podwyżek stóp procentowych w marcu. Powinien się także pojawić komunikat dotyczący zmniejszania sumy bilansowej po to, by stłamsić inflację.
Czyli są te tematy, które są dobrze znane inwestorom...
Zgadza się, natomiast ważne będzie, jak te zmiany zostaną zakomunikowane. Potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której Jerome Powell zakomunikuje zbliżające się podwyżki stóp, a jednocześnie jasno wskaże na to, że Fed będzie zdeterminowany do walki z inflację, bo ta w dłuższym terminie będzie niosła negatywne skutki dla wzrostu gospodarczego. To mogłoby być mimo wszystko przyjęte z ulgą. Wydaje się, że rynek ostatnio przereagował, jeśli chodzi o zaostrzanie polityki Fedu. Poza tym mamy jeszcze jeden element układanki rynkowej. Chodzi o wyniki spółek w USA. Wchodzimy tutaj w kluczową fazę i od tego też będzie sporo zależało.