Tuż przed świętami obserwowaliśmy rekordową korektę na bitconie. Właściciele giełd i kantorów mówili o „świątecznej promocji" i „okazji", jednak sytuacja nie jest tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać.
Na korzyść bitcoina przemawia fakt, że choć korekta wyglądała bardzo niepokojąco na wykresie liniowym, to na skali logarytmicznej spadek był proporcjonalny do ceny? i wyniósł około 40 proc. W podobnych wartościach (30–40 proc.) zamykało się kilka poprzednich korekt. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że po dwóch dniach od odbicia, które zagościło na wykresie 26 grudnia, znów pojawił się trend spadkowy. Czyżbyśmy więc mieli do czynienia z tzw. pułapką na byki (ang. bull trap)?
Pułapka na byki
Dla bitcoina nadeszła teraz chwila prawdy. Byczo nastawieni inwestorzy uwierzyli w świąteczną przecenę i ruszyli do zakupów, podczas gdy rynek niewzruszenie kontynuuje trend. Taka interpretacja zachowania kursu idealnie wpisuje się w książkowy przykład bańki spekulacyjnej i pokazuje, że znaleźliśmy się w przededniu potencjalnego krachu.
Oczywiście w przypadku bitcoina niczego nie można być pewnym na sto procent, ponieważ? mamy do czynienia z bezprecedensowym rodzajem aktywów.
Fundamenty przemawiają na niekorzyść
Warren Buffett twierdzi, że bitcoin nie ma żadnej wartości. Zwolennicy kryptowaluty oburzają się i jednym tchem wymieniają innowacyjność, wbudowany mechanizm deflacyjny oraz błyskawiczne transfery międzynarodowe. Jednak czy rzeczywiście możemy tutaj mówić o wartości?