Strata operacyjna była ponaddwukrotnie wyższa i wyniosła 6,1 mln zł. Z kolei na poziomie netto grupa była 9,9 mln zł na minusie, wobec 9,7 mln zł straty przed rokiem.

– Tak jak zapowiadaliśmy, ten rok będzie jeszcze przebiegał pod hasłem działań naprawczych, co ma również swoje odzwierciedlenie w wynikach – uspokaja Mariola Krawiec-Rzeszotek, szefowa Sfinksa. Dodaje, że spółce nie sprzyjała też długa zima, która negatywnie wpłynęła na wyniki całej branży. – Trzeba także pamiętać, że w I kwartale 2009 r. grupa była bogatsza o kilka kluczowych restauracji. Ich brak dodatkowo wpłynął na spadek przychodów w 2010 r. – mówi.

Obiecuje, że w kolejnych kwartałach wyniki Sfinksa będą się poprawiać. Ma się do tego przyczynić nowa strategia. Zakłada restrukturyzację inwestycji przynoszących straty – chodzi tu szczególnie o inwestycje zagraniczne. Sfinks chce też wejść w segment fast foodu oraz rozpocząć świadczenie usług kateringowych.

– Istotne cele, jakie stawiamy sobie na ten rok, to utrzymanie sprzedaży na poziomie z ubiegłego roku i zapewnienie rentowności wszystkich naszych restauracji – mówi Mariola Krawiec-Rzeszotek. W 2011 r. grupa ma wypracować 12 mln zł EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) i 250 mln zł przychodów.

Sfinks zarządza teraz 111 restauracjami – w tym siecią 96 placówek Sphinx, dziewięcioma lokalami Chłopskie Jadło i sześcioma barami Wook.Wczoraj akcje Sfinksa taniały nawet o 9 proc. Na zamknięciu sesji wyceniono je na 13,09 zł (-2 proc.).