Za akcję proponuje 10,6 zł, czyli maksymalną cenę, po jakiej kupowała akcje Muzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy. To o ponad 18 proc. więcej, niż wynosi średni kurs z ostatnich sześciu miesięcy. Cena jest jednak aż o 41,1 proc. niższa od rynkowej (wczoraj kurs wyniósł 17,99 zł, po 11,6-proc. spadku).
Kwidzyńska spółka informuje, że nie zamierza wycofywać Muzy z warszawskiego parkietu. Deklaruje, że zależy jej na rozwoju działalności wydawnictwa, a dalsze decyzje dotyczące zaangażowania uzależnia od sytuacji rynkowej i sytuacji Muzy. Zapowiada też, że jej celem jest przejęcie kontroli operacyjnej nad Muzą. O to może być jednak trudno. Na wezwanie nie odpowiedzą bowiem przedstawiciele zarządu i rady nadzorczej spółki, którzy w ostatnich tygodniach skupowali z rynku akcje po znacznie wyższych cenach.
– Nie odpowiem na wezwanie – mówi Stanisław Stępień, przewodniczący rady nadzorczej spółki (ma akcje uprawniające do 16,89 proc. głosów). – Wątpię, że inwestorzy sprzedadzą akcje po 10,6 zł, skoro na rynku mogą uzyskać znacznie wyższą cenę – komentuje Włodzimierz Czarzasty, który z żoną Małgorzatą ma akcje uprawniające do 18,66 proc. głosów.
Niewykluczone za to, że na wezwanie odpowie Grażyna Kaczmarek, która w czerwcu sprzedała Kompapowi część akcji, otrzymując właśnie po 10,6 zł za każdą. Akcjonariuszka ma papiery uprawniające do 11,92 proc. głosów. Tylko 189,5 tys. walorów (5,72 proc. głosów) stanowią jednak akcje zwykłe.
Reszta posiadanych przez nią papierów to akcje uprzywilejowane co do głosu (na jedną przysługuje pięć głosów), które nie są objęte wezwaniem i które stracą uprzywilejowanie, jeśli kupi je osoba nienależąca do założycieli Muzy. Gdyby akcjonariuszka odpowiedziała na wezwanie Kompapu, to jego udział w ogólnej liczbie głosów zwiększyłby się do 32,56 proc.