O ile jeszcze w okresie od października ub.r. do kwietnia tego roku notowania tkwiły w trendzie bocznym, dając nadzieje na koniec złej passy, to ostatnie tygodnie brutalnie te nadzieje rozwiały. Kurs z impetem przebił wsparcie na wysokości ubiegłorocznego dołka, po czym w błyskawicznym tempie dotarł do historycznego minimum z marca 2009 r. Jeśli dołożyć do tego fakt, że impulsem dla najnowszej fali wyprzedaży okazało się odbicie w dół od linii spadkowej wyprowadzonej ze szczytu z końca 2006 r., to sprawa jest już całkiem jasna. Posiadacze akcji Dudy mają do czynienia nie tylko z krótkoterminowym, ale i długoterminowym trendem spadkowym. W tak niesprzyjających warunkach nie tylko trudno o zyski, ale co gorsza istnieje groźba narastania strat.

W perspektywie najbliższych miesięcy kluczowe znaczenie będzie mieć to, czy kursowi uda się obronić testowany wczoraj dołek z 2009 r. Gdyby wsparcie to pękło, scenariuszem bazowym byłaby kontynuacja wieloletniej bessy, a z punktu widzenia analizy technicznej posiadanie akcji trudno byłoby uzasadnić. Już teraz historyczne minima ustanawia tzw. wskaźnik siły relatywnej akcji Dudy względem indeksu WIG.

Jeśli zaś dojdzie jednak do odbicia notowań od wsparcia, teoretycznie możliwy będzie ruch w górę w kierunku lutowego maksimum (0,89 zł). Pierwszym poziomem oporu na drodze do tego szczytu jest przebity niedawno wrześniowy dołek (0,60 zł).

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Długofalowy trend spadkowy sprowadził wycenę rynkową Dudy do względnie atrakcyjnych poziomów. Wskaźnik cena/zysk spadł poniżej 5,0, a tymczasem zyski spółki są w ostatnich sześciu kwartałach dość stabilne (zysk na akcję oscyluje wokół 0,10 zł), a przepływy gotówki z działalności operacyjnej nawet rosną.