Sprzedaż będzie przede wszystkim intensyfikowana w tych państwach naszego regionu, w których grupa ma już znaczących klientów. Chodzi zwłaszcza o kraje bałtyckie, Czechy, Niemcy i Węgry. Na szybkie zwyżki nie ma za to co liczyć w Rosji i na Ukrainie, gdzie Toya ma kilku liczących się klientów. Konflikt pomiędzy oboma państwami powoduje, że grupa na tych rynkach traci udziały.
Zarząd duży nacisk cały czas kładzie na poszerzenie asortymentu oferowanych wyrobów. W spółce działa specjalny zespół, który dopasowuje ofertę do zmieniających się potrzeb klientów, co ma pozytywnie wpływać na przyszłe wyniki finansowe. Zarząd monitoruje również rynek w poszukiwaniu atrakcyjnego celu do przejęcia. Akwizycja zostanie zrealizowana, jeśli nabywane aktywa będą mogły się przyczynić do dalszego rozwoju firmy. Ponadto grupa istotne środki przeznacza na projekty informatyczne. Dzięki nim ma ulec poprawie obsługa obecnych i nowych klientów.
W pierwszym kwartale grupa Toya wypracowała 70,6 mln zł przychodów oraz 5,1 mln zł czystego zarobku. O ile jednak sprzedaż wzrosła o 12,7 proc., o tyle zysk netto zmalał o 16,4 proc. Zarząd tłumaczy, że największy wpływ na rosnące przychody miały dobre wyniki osiągnięte na sprzedaży oferowanych wyrobów do sieci handlowych działających na rynkach lokalnych. Są nimi te kraje, w których działają firmy należące do grupy, czyli Polska, Rumunia i Chiny. W tych państwach rosła również sprzedaż hurtowa. Mocno spadł za to eksport. Wszystko za sprawą spadku sprzedaży realizowanej do Rosji i na Ukrainę.
Spadek zysków to z kolei przede wszystkim efekt dokonania odpisu aktualizującego wartość należności firmy Nomi, w związku z podjęciem przez sąd decyzji o postawieniu jej w stan upadłości likwidacyjnej. Negatywny wpływ na uzyskany zarobek miały też ujemne różnice kursowe.
Opublikowane wyniki nie spodobały się giełdowym graczom. W czwartek rano akcjami handlowano po cenach niższych niż w środę.