Na ile musicie być obecni fizycznie w postaci sklepu, żeby budować świadomość marki? Coraz większym kanałem sprzedaży jest przecież internet.
Widzimy, że internet nie wystarczy. Patrząc długofalowo, sklepy stacjonarne i internetowe będą istnieć. Chcemy mieć to sprzężone ze sobą w postaci multikanałowej strategii. Chodzi o to, żeby dwa kanały się przeplatały. W Niemczech mamy 19 sklepów i sprzedaż internetową. Wokół miejscowości, gdzie otwieraliśmy sklep, sprzedaż internetowa gwałtownie rosła. Stacjonarny sklep, gdzie można zobaczyć i przymierzyć towar, był dobrym nośnikiem do tego, żeby sprzedaż internetowa rosła.
Młodzi oglądają w sklepie, potem kupują w internecie, bo szybciej i taniej.
Młode pokolenie przechodzi do nowoczesnych kanałów. Połowa zakupów robiona jest już przez smartfony. Trzeba się przystosować do nowego pokolenia, jego życzeń i systemu zakupowego. Łatwość porównania produktów czy możliwość zwrotu to przyszłość. Bardzo dużo inwestujemy w ten kanał. Mamy swoje studia fotograficzne, dedykowane magazyny i logistykę pod sprzedaż internetową.
Jak pan wchodzi do swojego sklepu na Oxford Street w Londynie czy w Mediolanie, czuje pan, że jest w tej samej lidze co sklepy obok, czy jeszcze jest sporo do nadrobienia?
Moje sklepy w Londynie czy Berlinie to poziom światowy. Są tam najnowsze technologie. Sklep w Londynie został zbudowany we wrześniu 2017 r. Zrobiły go polskie firmy architektoniczne, polscy projektanci mebli, polscy oświetleniowcy. Anglicy byli zachwyceni. Jak przychodzili technicy, żeby zrobić pewne podłączenia, mówili: „to są technologie, z którymi się jeszcze nie spotkaliśmy". Mamy najnowsze technologie, nie mamy się czego wstydzić. Inne polskie firmy też powinny pozbyć się kompleksów. To, co polskie firmy proponują konsumentom czy biznesowi, jest bardzo często na światowym poziomie.