4,2 mln zł w 36 dni i 1339 inwestorów. To rekordowy wynik emisji akcji Tenczyńskiej Okovity w ramach crowdfundingu udziałowego. Spodziewał się pan takiego sukcesu? Pytam, bo po pierwszym miesiącu zbiórki na koncie był tylko 1 mln zł.
Oczywiście było trochę nerwów. Firma, która nam doradzała przy emisji – Crowdway, sugerowała, że w tym biznesie i z moim nazwiskiem uda się zebrać kapitał w 40 dni, choć ustawowo jest opcja wydłużenia okresu do 90 dni. Po tych pierwszych 30 dniach były momenty zwątpienia, ale potem zbiórka nabrała tempa. My bardzo mocno skupiliśmy się na komunikacji i nie mam na myśli tylko reklamy. Wywoływaliśmy pewne wydarzenia, w tym m. in. podpisanie umowy z firmą Dictador, która przechowuje rum, zaczęliśmy wspierać Fundację Wisławy Szymborskiej, itd. To wszystko sprawiało, że wokół sprawy było głośno. Przede wszystkim jednak samo pojęcie okovity odegrało tu istotną rolę. Po rewolucji w piwie, po ogromnych zmianach na rynku wina, nadszedł czas na mocne alkohole. I tak jak konsumenci browaru byli 10 lat temu zmęczeni ofertą przemysłową, tak samo teraz jest z mocnymi alkoholami.
Na swoim blogu napisał pan: „Crowdfunding to nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim społeczność, która wierzy w projekt i to komunikuje! To armia ludzi którzy wygrają każda batalię". Zastanawiam się teraz, czy w tej emisji chodziło o pieniądze czy o ludzi?
I jedno i drugie. Pieniądze są nam potrzebne na inwestycje, m. in. w wieżę do destylacji, sprzęt do magazynowania okovit, czy też beczki do leżakowania. Ale faktycznie ludzie są w tym przypadku ważniejsi, bo tworzymy nowy produkt w dużej branży. Polski rynek mocnych alkoholi to trzeci rynek na świecie. Jeśli na takim rynku chcemy pokazać nowy produkt, to potrzeba ludzi, którzy za nim staną w mediach społecznościowych, wykażą pewne zaangażowanie – od konsumpcji po opowiadanie o nim znajomym. Przecież nie byłoby rewolucji piwnej, gdyby nie ogromna ilość piwowarów domowych. Gdy ludzie zaczęli sami ważyć browar, spotykać się w lokalach i wymieniać doświadczeniami, to stworzyli ogromne zaplecze społeczne dla tej branży i fundament pod rozkwit branży browarów kraftowych. I myślę, że w przypadku okovity musi być tak samo. By stworzyć wokół tematu zainteresowanie i zgromadzić zaangażowaną społeczność, to potrzebna jest armia ludzi. Gdybym chciał zatrudnić 1339 osób do promocji marki, to budżet firmy by tego nie wytrzymał.