W sierpniu na Wyspach sprzedaż detaliczna nieoczekiwanie spadła o 0,9 proc. – wynika z danych Office for National Statistics. Ekonomiści prognozowali wzrost o 0,5 proc. W lipcu wskaźnik zmniejszył się jeszcze bardziej – o 2,8 proc.
Zdaniem ekspertów przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać w zakłóceniach łańcuchów dostaw. Wielka Brytania od kilku miesięcy boryka się m.in. z deficytem kierowców ciężarówek. Dodatkowo złagodzenie pandemicznych restrykcji zachęca społeczeństwo do zwiększania wydatków w pubach i restauracjach, a nie w sklepach. – Stłumiony popyt oraz zgromadzone w trakcie ostatniego roku oszczędności miały potencjał podtrzymania wzrostu sprzedaży detalicznej. Jak pokazują ostatnie dane, problemy z łańcuchami dostaw oraz słabnący popyt konsumencki zaczynają odgrywać ważniejszą rolę – wyjaśnił Aled Patchett z Lloyds Banku.
Największe brytyjskie sieci handlowe ostrzegły już, że ich zapasy są na najniższym poziomie od ponad 40 lat. Wskazują również, że w obliczu bardzo intensywnego przedświątecznego okresu zakupowego oraz Black Friday mogą nie sprostać napływowi zamówień. – Wiele sklepów wydało już ostrzeżenia dotyczące ich zdolności dystrybucyjnych. Poważny test czeka również sklepy internetowe, które bez zatrudnienia dodatkowych pracowników tymczasowych mogą nie poradzić sobie ze świątecznymi zamówieniami – dodał Patchett.
Właśnie wspomniane sklepy internetowe w trakcie pandemii zyskały znaczącą liczbę klientów. Jeszcze w lutym 2020 r. odsetek sprzedaży detalicznej online wynosił 19,7 proc. W sierpniu tego roku było to 27,7 proc.