Na fali paniki spowodowanej chorobą wściekłych krów i pryszczycą u świń produkcja mięsa drobiowego w Polsce rośnie, ale spożycie jest stale niższe od przeciętnej w Unii Europejskiej - uważają hodowcy drobiu. Równocześnie na swoją szansę liczą producenci asortymentów dotychczas niszowych, w tym hodowcy strusi. Aleksandra Wójcik, prezes Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu poinformowała PAP, że produkcja drobiu w 2000 roku wzrosła do około 730.000 ton żywca z 700.000 ton w 1999 roku, w tym kurcząt do 540.000 ton z 530.000 ton, a indyków do 160.000 ton ze 133.000 ton. Spożycie w Polsce wynosi obecnie nieco ponad 14 kg na osobę, podczas gdy w Unii Europejskiej zjada się ponad 20 kg różnego ptactwa rocznie. "Chcemy doprowadzić, by spożycie w 2005 roku zwiększyło się do 17 kg na głowę mieszkańca" - powiedziała PAP Wójcik. Zdaniem prezes, trudno jest oszacować, ile drobiu zostanie wyprodukowane w 2001 roku, w jednak grudniu, gdy do informacji o BSE dołączyła pryszczyca wzrosło zainteresowanie hodowlą. W tym roku mogą być znaczne zmiany w wielkości produkcji, co zależy od zachowań konsumentów. Fakt, ze w ostatnim okresie spadła w Polsce konsumpcja mięsa czerwonego jest szansą dla drobiarzy. "Drób to najtańsze mięso i najszybsze w produkcji. Jednakże wielkość spożycia będzie zależeć od możliwości nabywczych społeczeństwa" - powiedziała prezes. "Opracowujemy obecnie program rozwoju drobiarstwa do 2005 roku. Będzie to bilans, który ma na celu stwierdzenie ile drobiu faktycznie produkują polskie fermy, jaka jest możliwość zwiększenia spożycia i eksportu" - dodała. Wójcik uważa jednak, że barierą rozwoju branży są drogie kredyty oraz import drobiu. Według szacunków związku, przy obecnych cenach pasz, producent za brojlera powinien uzyskać minimum 3,4 zł za kg. Ma na tym zysk ok. 10 proc., podczas gdy handel zarabia 15-20 proc. Hodowla drobiu może być czynnikiem, który zmniejszyłby bezrobocie na wsi, przyczyniłby się do lepszego zagospodarowania ziemi i wyprodukowanego zboża. Zdaniem polskich producentów drobiu dodatkowym atutem jest fakt, że polski drób jest wolny od chorób, mięso nie zawiera dioksyn i fekalii. Po tym, jak na początku roku sprzedaż wołowiny spadła do 20-30 proc. dotychczasowego popytu, przetwórcy drobiu liczą na znaczną poprawę koniunktury w najbliższym i srednim okresie. Indykpol SA zamierza w ciągu dwóch lat podwoić produkcję indyków do ponad 60.000 ton dzięki uruchomieniu w połowie 2001 roku nowej linii ubojowej, zbudowanej nakładem 8 mln zł, co ma obniżyć koszty produkcji o 40 proc. Spółka uważa, że odwrót konsumentów w Unii Europejskiej od wyrobów wołowych daje jej szansę na zwiększenie eksportu. W 2000 roku eksport stanowił około 15 proc. przychodów ze sprzedaży, a w bieżącym roku spółka zamierza go zwiększyć do 20 proc. "Obawy związane z zagrożeniem chorobą BSE u bydła, sprzyjają producentom mięsa i wyrobów drobiowych. Konsumenci często rezygnują z zakupu wołowiny na korzyść drobiu" - powiedziała PAP rzeczniczka spółki Krystyna Szczepkowska. Równocześnie producenci asortymentów dotychczas niszowych lub uważanych za egzotyczne prawdopodobnie przystąpią do ofensywy. Wzrasta zainteresowanie mięsem strusim, choć na razie hodowla strusi jest w Polsce niewielka. Wiceprezes Polskiego Związku Hodowców Strusi Józef Wrzosek powiedział PAP, że obecnie około 300 gospodarstw zajmuje się hodowlą strusi. Z tego 150 zrzeszonych jest w związku. Skala hodowli jest nieduża, najczęściej w gospodarstwie znajduje się po kilka sztuk tych ptaków. Szacuje się, że w kraju jest 4.000-5.000 sztuk strusi. Opłacalność hodowli strusi zależy od tego, czy jest ona prowadzona w tak zwanym cyklu zamkniętym. Oznacza to, że trzeba mieć swoje stado, a pisklęta produkować z uzyskanych jaj. "Istotna jest też skala produkcji. Przy hodowli małej ilości ptaków nie może być ona opłacalna" - powiedział PAP Wrzosek. Dodał, że w Polsce wzrasta zainteresowanie mięsem strusim. Pytają o nie klienci krajowi i zagraniczni. Niewielkie ilości mięsa dostarczane są do hoteli i restauracji, nie trafiają do sklepów. Dorosły struś waży 90-110 kg. Można z niego uzyskać około 40 kg mięsa, z czego pełnowartościowego jest trochę więcej niż połowa. "Mięso strusia uznane jest przez dietetyków nawet za bardziej cenne niż indycze i jest bardzo smaczne, podobne w smaku do polędwicy wołowej" - powiedział. Analitycy uważają jednak, że trwałość koniunktury na drób będzie zależeć od utrwalenia chwilowego obecnie odwrotu konsumentów od wołowiny i wieprzowiny.

(PAP)