Niedawno kolejna kubańska rodzina wpłynęła na amerykańskie wody przybrzeżne. Za łódź służył jej przerobiony samochód, co świadczy o nie lada umiejętnościach. Niechby ktoś spróbował przepłynąć maluchem na Bornholm... Determinacja tych, którzy szukają wolności i dobrobytu, jest jednak wielka. W gorszej sytuacji są ci, którym świeci "Słońce XXI wieku". Słońce, które potrafi latać samolotem, a także - jak donoszą agencje - pisze opery i już za pierwszym razem potrafi zagrać w golfa na mistrzowskim poziomie. Szkoda że nie umie (nie chce?) rozmnażać ryb i chleba dla przymierających głodem poddanych.
W porównaniu z nimi nie mamy powodów narzekać. Nasz okręt od kilkunastu lat jest na pełnym morzu. Nie ścigają nas kutry rakietowe z wymalowaną gwiazdą ani ludowa marynarka. Ma w tym swój udział śp. pułkownik. Wielu uważa go za zdrajcę. Wielce znamienne jest, że w Czechach, najbardziej - jak się okazuje - liberalnym "erotycznie" kraju świata - najczęściej nielojalni wobec męża lub żony są wyborcy Komunistycznej Partii Czech i Moraw. Wiadomo, kto jest ekspertem od wszelkich zdrad.
Nasz okręt radzi sobie rozmaicie w walce z żywiołami. W kadłubie wykryliśmy przed laty wielką dziurę budżetową. Do tej pory nie udało się jej załatać. Jest tratwa ratunkowa, przygotowana z wielkim trudem przez ministra Hausnera, ale nie brak takich, którzy rozmontowują ją z czystej złośliwości albo z myślą o przejęciu okrętu. Inni zamiast tratwy woleliby motorówkę. I ja się z nimi zgadzam, choć nie stawiałbym sprawy na ostrzu noża: motorówka albo śmierć w głębinach. Zwłaszcza kiedy złoty jest już podtopiony, a dna nawet nie sposób wysondować. Na szczęście wszyscy się zgadzają, że trzeba ciąć wydatki na rozrośniętą do granic absurdu załogę. Szkoda tylko, że nikt ich nie tnie, a administracja rozrasta się dalej! Na chłopski rozum trudno to pojąć.
Dziura to jednak nie wszystko. Poszycie się rozłazi. W rywalizacji z innymi, bardziej konkurencyjnymi, gospodarkami przypominamy Titanica (jeśli chodzi o stan burty) po starciu z górą lodową. Dryfowanie nie przybliża nas do celu. Kiedy zaś "pędzimy" z prędkością zaledwie kilku węzłów na rok, wszystko skrzypi i trzeszczy, bo konstrukcja statku jest przestarzała i powierzchownie tylko remontowana. Nic dziwnego, że nikt ostatnio nie chce inwestować w spróchniałą łajbę.
W mroku czają się korsarze. Nie tylko obcy. Na wietrze łopocze już złowieszczo flaga Samoobrony i LPR. Pierwsi szykują się do skoku na słynny skarb Balcerowicza - rezerwę rewaluacyjną, drudzy chętnie złupiliby banki podatkiem solidarnościowym. Wyobraźmy sobie Andrzeja Leppera w czarnej opasce na oku lub Romana Giertycha z karabelą w dłoni. Włos się jeży.