Jestem przekonany, że dla inwestorów najważniejszą kwestią będzie pytanie, czy biznes, który prowadzimy, rozwija się i przynosi dobre wyniki. A tak jest i widać to od razu. Zaufał nam już fundusz AIG, który - doceniając sukcesy odniesione przy budowaniu sieci cash and carry i Biedronki - został istotnym, długoterminowym udziałowcem w Żabka Polska. I nie zawiódł się.
Co do zarzutów - proszę nie utożsamiać ich z winą. W państwie prawa na szczęście to nie jest automatyczne. To prawda, że niektóre uległy przedawnieniu, ale znaczną część oddalił już sąd pierwszej instancji. Przedawnienie nie oznacza też, że nie zostaliśmy oczyszczeni. Przypominam, iż w procesie to nie my udowadniamy swoją niewinność, ale nam powinno się wykazać błędy czy przewinienia. Nic takiego się nie stało. Żeby jednak ocenić zamieszanie, jakie na początku lat 90. powstało wokół Elektromisu, musimy pamięcią wrócić do realiów tamtego okresu. Nie ma dziś wątpliwości, że firma i jej właściciel, Mariusz Świtalski, stali się ofiarami polityki. Wtedy przecież było sporo firm dynamicznie się rozwijających, lecz żadna nie stała się obiektem takich represji i zainteresowania ze strony policji, służb specjalnych, prokuratury. W pewnym sensie potraktowano nas wtedy jako kozła ofiarnego. W tamtym okresie wydarzyło się wiele innych spraw, które znajdują dzisiaj finał w sądzie, ale uwaga skupiła się wówczas jedynie na Elektromisie. Gdybyśmy mieli to na sumieniu, co nam zarzucano, to z pewnością byśmy się nie obronili.
Skarb Państwa uznał, że spółka pozbawiła go 150 mln zł.
Używa pan określenia Skarb Państwa. A to w istocie przecież oznacza działania konkretnych ludzi, urzędników: ministerialnych, policyjnych, skarbowych. Niektórzy z nich ewidentnie działali na zamówienie polityczne. Inni gubili się w gąszczu przepisów. Wtedy były pionierskie czasy dla wszystkich. To rodziło różne napięcia, ale jednostki - firmy innowacyjne, dynamiczne, rozwijały się, ocalały. My jesteśmy.
Szczególne kontrowersje wzbudził bardzo nowoczesny wówczas system faktoringowania należności - dziś jest to wystandaryzowana usługa banków lub wyspecjalizowanych firm. Gdy my ją zastosowaliśmy jako jedni z pierwszych, wywoływała niezrozumienie i konsternację wśród urzędników, którzy nie pojmowali jej specyfiki. Jeszcze raz podkreślę: gdyby wszyscy urzędnicy wtedy rozumieli wolną gospodarkę, to nie byłoby naszej i wielu innych spraw. Proszę popatrzeć, jak przedsiębiorcy dzisiaj, i to często na łamach Parkietu, walczą, aby była jedna interpretacja przepisów określających działania gospodarcze. Dlatego, aby nie znaleźć się w sytuacji zależnej od urzędnika, ale jedynie od obowiązującego prawa. By móc prowadzić swoje przedsiębiorstwa, myśląc tylko o rozwoju i konkurencji, a nie o tym, jak urzędnicy zinterpretują przepisy.
Kiedy sprawa trafiła do sądu, jej przeciągnięciu, aż do przedawnienia, posłużyły kruczki prawne. Społeczny odbiór tej sprawy był taki: oto Elektromis próbuje odwlec sprawę...