Jednym z ulubionych powiedzonek naszego obecnego prezydenta jest zgrabnie brzmiące "w najwyższym stopniu". Dlatego też nasz jaśnie panujący jest z reguły "w najwyższym stopniu" zaniepokojony, "w najwyższym stopniu" zainteresowany, czy też nawet "w najwyższym stopniu" wzburzony, kiedy komentuje wydarzenia natury społecznej czy politycznej. Podobną retoryką posłużył się ostatnio zarząd warszawskiej giełdy, zabierając głos w sprawie Optimusa. "Uważamy za w najwyższym stopniu bulwersujące kwestionowanie wyceny akcji spółki giełdowej, dokonującej się na rynku regulowanym, uczynione publicznie przez członka organu spółki giełdowej. Podważanie wyceny (...), zwłaszcza jeśli nie jest poparte jakimkolwiek argumentem analitycznym uważamy za przejaw arogancji wobec rynku giełdowego i obowiązujących na nim zasad".
Z tak ostrym tonem wystąpienia zarządu giełdy dawno się nie spotkałem. Powiem więcej, w najwyższym stopniu zostałem nim jako czytelnik porażony. A potem, gdy porażenie zaczęło stopniowo mijać, w najwyższym stopniu się zdumiałem, nawet zbulwersowałem. Zarząd GPW wzburzyła wypowiedź Michała Dębskiego, przewodniczącego rady nadzorczej Optimusa i największego akcjonariusza spółki. Odpowiadając na pytania dziennikarza "Parkietu" stwierdził: "Optimus jest wyceniany na rynku codziennie, moja wycena jest zupełnie inna. Uważam, że Optimus jest przewartościowany (...)".
Abstrahując od konfliktu, jaki się toczy między głównymi aktorami rozgrywki o Optimus, czyli panem Dębskim a panem Jakubasem - w mocy pozostaje pytanie ogólnej natury: czy członkowie zarządu i rad nadzorczych mają prawo wypowiadać się na temat wyceny notowanych akcji, czy też nie. Czy akcjonariusze spółek mają prawo wypowiadać się na temat wartości posiadanych akcji, czy też nie. Ze stanowiska zarządu giełdy wynika, że nie, chyba że wypowiadający się "ma poparcie analityczne". Co ciekawe, zarząd giełdy nigdy do tej pory nie interweniował, gdy tzw. insiderzy publicznie twierdzili, że ich spółki są niedowartościowane i to nawet gdy przypominały napompowane balony.
I czy to jest na pewno rola zarządu GPW, by oceniać czyjeś wypowiedzi? Może lepiej zostawić ocenę rynkowi, ewentualnie KPWiG - niech się zajmie delikwentem, jeśli dojdzie do wniosku, że rozpowszechniając takie czy inne opinie, manipuluje notowaniami czy rynkiem. W innym przypadku zarząd giełdy przejmie rolę monitorującego rynek nadzorcy czy komentujących wydarzenia giełdowe analityków, inwestorów oraz insiderów.
Wycenianie spółek (nawet jeśli dysponuje się instrumentami analitycznymi) to bardzo trudna sztuka, o czym kilka lat temu przekonali się m.in. akcjonariusze Elektrimu. Poniższy fragment rozmowy wiceprezesa Elektrimu Jacka Walczykowskiego z internautami opublikowany w "Parkiecie" 16 stycznia 2001 r. jest wymowny.