Ferenc Gyurcsany, premier rządu węgierskiego, obiecał, że będzie konsekwentnie redukować deficyt budżetowy. Nie zrezygnuje z cięć nawet w 2009 r., mimo że w następnym roku mają się odbyć wybory parlamentarne. - Za zaniedbania z ostatnich kilku lat zapłaciliśmy niewiarygodnie wysoką cenę - powiedzial szef rządu w wywiadzie telewizyjnym.
Węgry mają najwyższy deficyt budżetowy w Unii Europejskiej w odniesieniu do wielkości krajowego produktu brutto. W ubiegłym roku było to około 10 proc. PKB, zaś w obecnym rząd planuje cięcie do 6,8 proc.
Ferenc Gyurcsany uważa, że w 2006 r. dziura budżetowa mogła zmaleć nawet do 9,4 proc. Premier chce, aby za trzy lata deficyt Węgier zmniejszył się do 3,2 proc. PKB.
Jeśli plan zostanie zrealizowany, wówczas dwa lata później Węgry będą mogły przystapić do strefy euro. Jednym z warunków jest utrzymanie niedoboru w kasie państwa na poziomie nieprzekraczającym 3 proc. produktu krajowego. Aby osiągnąć ten cel, rząd m.in. podniósł podatki i zredukował subsydia. Z tego powodu poparcie dla rządzącej Partii Socjalistycznej spadło do rekordowo niskiego poziomu.
Premier Gyurcsany deklaruje wolę dalszego dyscyplinowania finansów publicznych, ale kierownictwo banku centralnego obawia się, że przed wyborami szef rządu może złagodnieć. Dlatego Narodowy Bank Węgier stara się wywierać na niego presję. Gyurcsany mówi, że ?widać światło w tunelu". Uważa, że nie są konieczne dodatkowe posunięcia.