Ubiegłotygodniowa tendencja do wyprzedaży akcji największych polskich spółek uległa wczoraj zasadniczej zmianie. Inwestorzy kupowali blue chipy; spółki średniej wielkości zostały niejako na bocznym torze, co jednak nie przeszkodziło indeksowi MIDWIG w osiągnięciu historycznego maksimum...

Z największych wzrostów cieszyli się wczoraj akcjonariusze banków (i to mimo, że kilkoma z nich obracano na fixingu wyraźnie taniej, niż tuż przed 16). Można to traktować jako odreagowanie dość dotkliwych (nawet powyżej 10 proc.) spadków z poprzednich tygodni, są jednak w tej grupie spółek i takie, które najwidoczniej chcą rozpocząć kolejną falę wzrostową. Często spotkać się można z opiniami na temat wysokiej wyceny banków. W tym kontekście warto przypomnieć sytuację na rynku greckim na przełomie lat 1999/2000 (wszak człowiek uczy się na błędach). Sektor bankowy był jednym z tych, które zyskiwały najszybciej w trakcie poprzedzającej przyjęcie euro przez Grecję hossy 1998-1999. Przykładowo cena akcji Alpha Banku (obecnie drugi największy bank grecki) wzrosła w ciągu dwóch lat z 7 do ponad 25 euro, osiągając szczyty przy poziomach C/Z 34 oraz C/WK 8. W tym kontekście polskie banki wyceniane średnio (wskaźniki historyczne) na odpowiednio 25 i 4,5 wydają się mieć znaczny potencjał wzrostu. Nieco inne wnioski można wyciągnąć, jeśli wziąć pod uwagę, że cztery lata po szczycie ceny akcji spadły niemal do punktu wyjścia (do 5 euro w przypadku Alpha Banku). Wiele spółek do dziś nie odrobiło tych strat... Żeby nie być zbyt pesymistycznym, wspomnę o doskonałych danych nt. produkcji przemysłowej. Wzrost produkcji przemysłowej o 12-14 proc. rocznie wydaje się trwały; przyjmując, że łączny poziom dźwigni w spółkach produkcyjnych wynosi 2 (co nie jest chyba zbyt agresywnym założeniem), można spodziewać się wzrostu zysków spółek o 25 proc. rocznie. W tym kontekście C/Z takich spółek na poziomie 15 nie jest jeszcze bardzo wygórowane. Problem w tym, że takich spółek jest na giełdzie mało - o wiele więcej czeka na swoje pierwsze oferty publiczne.