Turkmeński gaz przyciąga uwagę coraz większego grona koncernów paliwowych. W sobotę zakończyła się dwudniowa wizyta Kurbanguły Berdymuchammedowa, prezydenta Turkmenistanu, w Iranie. Przywódca środkowoazjatyckiej republiki w Teheranie zachęcał tamtejsze spółki paliwowe do inwestycji w turkmeński sektor energetyczny.
Pozwolenie na wydobycie ropy i gazu w Turkmenistanie tydzień temu otrzymał rosyjski Łukoil. Koncern będzie eksploatować trzy złoża na szelfie Morza Kaspijskiego. W ubiegłym tygodniu również turecki potentat paliwowy Turkiye Petrolleri dostał prawo na poszukiwania w Turkmenii "czarnego złota". Z kolei malezyjska firma Petroliam będzie budować tam zakłady zajmujące się skraplaniem gazu ziemnego.
O koncesje w poradzieckiej republice starają się też zachodnie koncerny. Aktywnie o prawo na wiercenia w Turkmenistanie zabiega amerykański Chevron, który w regionie wydobywa już ropę w Kazachstanie i Azerbejdżanie. Kilka dni temu z prezydentem Berdymuchammedowem spotykał się też Robert Dudley, prezes rosyjsko-brytyjskiego koncernu TNK-BP.
O względy Aszchabadu walczą też politycy. W maju spotkali się prezydenci Turkmenistanu, Rosji oraz Kazachstanu. Głowy państw uzgodniły, że ich kraje razem będą budować gazociąg, którym będzie transportowane kaspijskie paliwo. Z kolei Unia Europejska chce wykorzystać surowce z Turkmenistanu dla uniezależnienia się od ropy i gazu z Rosji.
Turkmeńskie udowodnione zapasy gazu wynoszą 2,9 biliona m sześc. W minionym roku odkryto złoże, w którym według miejscowych władz zalega 9 bln m sześc. błękitnego paliwa. Jednak do tej pory nie potwierdzono tych danych.