Koniec cudów musi nadejść

Pozorna poprawa sytuacji budżetowej w latach 2006-2007 jest po prostu przejściowym efek- tem oddziaływania dobrej koniunktury, który zaniknie już w najbliższym czasie

Publikacja: 19.07.2007 09:24

Warunki, w których realizowane były budżety w latach 2006 i 2007, można uznać za najlepsze z możliwych. Warunki takie zdarzają się tylko raz w ciągu całego cyklu koniunkturalnego i pozwalają na przeprowadzenie poważnych reform finansów publicznych oraz na łatwe, bezbolesne ograniczenie deficytu budżetowego, a nawet - przy pewnym wysiłku - znaczące obniżenie podatków lub szybkie zrównoważenie finansów publicznych. Poprzednio taką szansę dostał od losu w latach 1994-1995 profesor Grzegorz Kołodko, a teraz - w latach 2006-2007 - profesor Zyta Gilowska.

Wyjątkowość sytuacji polega na tym, że gospodarka polska znajduje się obecnie w tej właśnie fazie cyklu koniunkturalnego, w której następuje zdecydowane przyspieszenie wzrostu produkcji, popytu rynkowego, a zarazem dochodów podatkowych. Z drugiej jednak strony, wysokie bezrobocie do niedawna hamowało wzrost płac w przedsiębiorstwach. Płace te zaczęły iść ostro do góry dopiero w pierwszych miesiącach roku 2007. Ciągle jeszcze nie poszły jednak w ślad za nimi płace w sferze budżetowej oraz wszelkie wydatki budżetowe które są w taki czy inny sposób powiązane z płacami (wydatki bieżących instytucji budżetowych, wydatki na transfery socjalne).

Tym samym szybkiemu wzrostowi dochodów podatkowych (wyraźnie przekraczającemu dynamikę wzrostu PKB) towarzyszył do tej pory stosunkowo powolny wzrost wydatków budżetowych. W rezultacie deficyt spadał - i to nawet bez specjalnych wysiłków ze strony rządu. Do kasy państwowej wpływało więcej pieniędzy, niż rząd zakładał, a dobra koniunktura spowodowała obniżenie deficytu.

Zgodnie z zasadami dobrej polityki fiskalnej, w takiej sytuacji w budżecie należałoby wygenerować nadwyżki i spłacić część zadłużenia publicznego, które powstaje wówczas, gdy koniunktura jest słaba, wpływy podatkowe nieduże, a deficyt zwiększony.

Dodatkowo należy zauważyć, że w wyjątkowej fazie cyklu koniunkturalnego, z którą mieliśmy do czynienia w 2006 roku, a po części prawdopodobnie będziemy mieć do czynienia w 2007 roku, zjawiskom przyspieszającego wzrostu popytu i PKB nie towarzyszy jeszcze narastanie zjawisk nierównowagi gospodarczej (wzrost inflacji i wzrost deficytu obrotów bieżących). Oznacza to, że korzystną sytuację budżetu potęguje łagodna polityka pieniężna banku centralnego, utrzymującego stosunkowo niskie stopy procentowe. Wpływa to hamująco na wydatki rządowe związane z obsługą długu publicznego.

Słowem, w latach 2006-2007 (tak jak w latach 1994-1995) mieliśmy do czynienia z prawdziwym budżetowym cudem: w kasie było coraz więcej pieniędzy, skąpy zazwyczaj minister finansów godził się na spełnienie niektórych marzeń polityków (a to becikowe, a to podwyżki dla lekarzy czy służb mundurowych) - a jednocześnie deficyt zamiast wzrastać, spadał. Profesor Kołodko uważał, że jest to logiczny wynik realizacji jego "Strategii dla Polski", profesor Gilowska prawdopodobnie po prostu uważa, że jest w czepku urodzona. Tam, gdzie inni próbowali walczyć - i padali w walce - im obojgu udało się osiągnąć prawdziwy cud.

Niestety, każdy "cud mniemany" kiedyś się kończy. Pozorna poprawa sytuacji budżetowej w latach 2006-2007 (tak jak w latach 1994-1995) jest po prostu przejściowym efektem oddziaływania dobrej koniunktury, który zaniknie już w najbliższych kwartałach. Przede wszystkim skończy się okres stosunkowo powolnego wzrostu wydatków. Dzisiaj o podwyżki strajkują lekarze i pielęgniarki - jutro dołączą do nich inne grupy pracowników sfery budżetowej i sektora publicznego, zapewne z niezastąpionymi w tej dziedzinie górnikami i kolejarzami na czele. Ponieważ dobra koniunktura będzie zapewne w gospodarce jeszcze kilka lat trwać, coraz szybszemu wzrostowi wydatków powinno towarzyszyć jeszcze nadal dość wysokie tempo wzrostu dochodów, umożliwiające utrzymanie deficytu w ryzach. Ale okres łatwej sytuacji budżetu, niespodziewanie dużych dochodów i spadającego deficytu nieuchronnie się kończy. Deficyt zapewne ulegnie stabilizacji. A kiedyś, gdy koniunktura zacznie się pogarszać, czeka nas prawdopodobnie jego ponowny wzrost i powtórka ze znanej "dziury Bauca". I ponowne rozważania na temat tego, w jaki sposób nie umieliśmy wykorzystać dobrej koniunktury dla poprawy stanu finansów publicznych.

doradca ekonomiczny

PricewaterhouseCoopers

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy