Piątkowa sesja na GPW rozpoczęła się od zdecydowanych spadków. To nikogo nie zaskoczyło. Handel nie mógł bowiem rozpocząć się inaczej po "czarnym czwartku", jak niektórzy komentatorzy ochrzcili silne spadki na światowych giełdach dzień wcześniej (S&P500 -2,33 proc.; CAC -2,78 proc.; DAX -2,38 proc.).
Początkowa wyprzedaż akcji na warszawskim parkiecie w piątek nie zakończyła się jednak paniką. Odbicie na europejskich giełdach, które również zaczynały na minusach, pozwoliło do końca dnia zminimalizować straty. Pomogła w tym publikacja wstępnych danych nt. wzrostu PKB USA w II kwartale.
Wyniósł on 3,4 proc., wobec 0,6 proc. (po korekcie) w I kwartale i 2,1 proc. (po korekcie) w IV kwartale 2006 roku. Wczorajsze dane były lepsze od prognoz, które zakładały odczyt na poziomie 3,2 proc.
Ostatecznie WIG20, który w czasie sesji spadał już o ponad 2 proc., zakończył notowania na poziomie 3697,31 pkt, tracąc 0,75 proc. Negatywne impulsy napływające z zagranicy wciąż jednak muszą niepokoić posiadaczy akcji.
Obawy globalnych graczy, przede wszystkim o dalszy rozwój sytuacji na Wall Street, przyjmują obecnie coraz realniejszy wymiar. Kryzys na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku i coraz gorsza sytuacja na całym rynku nieruchomości niesie bowiem groźbę dużego kryzysu finansowego w USA.