Od ponad sześciu lat podmioty, które mają do czynienia z obrotem gotówką, są zobligowane do monitorowania prowadzonych transakcji i informowania Generalnego Inspektora Informacji Finansowej o swoich podejrzeniach. Do tej pory obowiązek traktowany był po macoszemu. Wymogi stawiane przez Ministerstwo Finansów co do segregowania podejrzanych operacji na poszczególne typy, kształtu rejestrów czy szkoleń pracowników są uznawane za dość uciążliwe. Na tyle, że po sześciu latach od wejścia w życie ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu kontrole GIIF wykrywają częste luki w procedurach.
Bezsilność Inspektora
Do tej pory Inspektor nie mógł w takich przypadkach wiele zrobić. Jeżeli kontrola wykazała, że dochodziło do prania pieniędzy, GIIF wysyłał wniosek do prokuratury. W przypadku mniej poważnych uchybień Inspektor mógł co najwyżej wezwać dany podmiot do dostosowania się do przepisów. Nie wszystkie instytucje się tym przejmowały. Nic więc dziwnego, że MF planuje wprowadzenie kar finansowych, nakładanych w trybie administracyjnym na tych, u których procedury nie działają. W praktyce dotyczy to większości instytucji - od domów maklerskich, przez SKOK-i, fundusze inwestycyjne, banki, do firm faktoringowych, domów akcyjnych, notariuszy czy fundacji. Opublikowany wczoraj projekt nowelizacji ustawy zawiera propozycję, by maksymalna wysokość kary wynosiła 3 proc. rocznych przychodów danej spółki. Resort nie zgodził się na ograniczenie kwotowe. Powód? Opłaty nie byłyby odczuwane przez banki.
Przedstawiciele firm, z którymi udało nam się wczoraj porozmawiać, przyznawali, że utrata 3 proc. przychodów to dużo. MF zastrzega jednak, że instytucje finansowe są dla niego bardzo ważnym partnerem i wprowadzenie kar nie ma na celu przestraszenia instytucji, a jedynie ich zdyscyplinowanie przy jednoczesnym odejściu w niektórych sytuacjach od sankcji karnych.
Problemy z weryfikacją