W dyskusji o sytuacji na krajowym rynku nieruchomości dominuje perspektywa inwestycyjna. W tym kontekście najistotniejsze pytania to: Jak długo utrzyma się obecny trend wzrostowy? Kiedy obecna, imponująca zwyżka znajdzie punkt oporu? Które nisze - geograficzne, "produktowe" - dysponują jeszcze największym potencjałem wzrostu i jak długo są w stanie owe pokłady eksplorować? Jakie wreszcie są najistotniejsze czynniki warunkujące zmiany na owym rynku?
Nienasycenie
Większość prognostów, wśród których przeważają analitycy specjalistycznych agencji pośrednictwa i inwestycji w nieruchomości, przewiduje utrzymanie się tendencji wzrostowych jeszcze co najmniej przez kilka najbliższych lat. Ciekawym przykładem jest opracowanie CEE Property Group. Według jego autorów, w kolejnych latach trend wzrostowy utrzyma się, ale jego siła będzie różna w zależności od regionu kraju. Ceny mieszkań do 2010 roku mają zatem rosnąć następująco: np. w Warszawie - 20 proc. rocznie, Krakowie - 10-20 proc. rocznie, Wrocławiu 10-20 proc. rocznie, Poznaniu: w 2007 roku do 50 proc., później 20 proc. rocznie, Łodzi: 25-35 proc. w tym roku, później 10-20 proc. rocznie. W innych miastach, jak Trójmiasto, Katowice, Lublin, Kielce, Bydgoszcz roczne wzrosty cen w tym okresie sięgać mają po kilkadziesiąt procent.
Co do czynników warunkujących wzrosty panuje zgoda, że mają one, ogólnie, charakter demograficzno-rynkowy. Na przykład we wspomnianym opracowaniu CEE Property Group stwierdzono, że decydujące znaczenie dla wzrostu cen mieszkań w tym roku i w latach następnych będą miały: powiększenie liczby ludności w wieku 28-32 lat, poprawa dostępności kredytów, ograniczenia prawno-administracyjne uniemożliwiające zwiększenie podaży nowych mieszkań (uwarunkowania okołorynkowe), ogromna przewaga wewnętrznego popytu nad podażą, w tym dynamika popytu zewnętrznego po wejściu Polski do Unii Europejskiej, konwergencja cen w obrębie rynku unijnego. Ten ostatni czynnik jest przytaczany jako jeden z kluczowych motorów i zarazem wskaźników potencjału owego wzrostu. Przy założeniu, że ceny nieruchomości na rynku unijnym dążą do wyrównania, nasz wskaźnik siły nabywczej - który obecnie jest po prostu za wysoki w stosunku do wskaźników w innych krajach - będzie się zmniejszał, stwierdzają autorzy opracowania. Najwyższy poziom wskaźnika siły nabywczej jest w Poznaniu, a najniższy w Krakowie. We wszystkich polskich miastach relacja zarobków do średniej ceny metra kwadratowego z roku na rok jednak maleje, tak jak na przykład w Warszawie.
Dla porównania: rynek nieruchomości w Londynie odnotowuje od 3 lat relację średnich zarobków do ceny metra kwadratowego w przedziale od 0,32 do 0,35. Obrawszy za punkt docelowy poziom wskaźnika 0,35 i uwzględniając wzrost zamożności społeczeństwa, osiągnięcie tego punktu w ciągu trzech lat przyniosłoby podwyższenie cen mieszkań w Warszawie o 60 proc. Średnia cena na koniec 2007 roku sięgnęłaby zatem 9 tys. zł za metr kwadratowy, natomiast w 2010 roku - około 12 tys. za metr kwadratowy.