Rosyjskie władze zakazały importu mączki rybnej z Polski. Wcześniej wprowadziły embargo na mięso, owoce i warzywa. Zapowiadane są dalsze restrykcje, także w sektorze produktów z drewna i materiałów budowlanych, które stanowią dużą część naszego eksportu.

Wprowadzone do tej pory utrudnienia nie pogarszają salda Polski w handlu zagranicznym, ponieważ żywność nie miała dużego udziału w eksporcie. Sąsiedzi ze Wschodu najchętniej kupują nasze produkty przemysłu elektromaszynowego, chemicznego i drewno-papierniczego. Co więcej, w pierwszej połowie 2007 r. odnotowano dynamiczny, blisko 30-proc. wzrost sprzedaży do Rosji. W okresie od stycznia do czerwca 2007 r. wartość eksportu wyniosła 2,1 mld euro wobec 3,8 mld euro w całym 2006 r.

Zdaniem Grzegorza Stańczaka z Krajowej Izby Gospodarczej, taki trend utrzyma się pod warunkiem, że nie zostaną zrealizowane groźby ograniczenia wywozu towarów żywnościowych przez kraje trzecie, Litwę i Białoruś.

W 2005 r. Rosja zajmowała szóste miejsce wśród odbiorców naszych produktów. Eksport zwiększył się wtedy o 23,2 proc. i wyniósł ok. 3,1 mld euro. W listopadzie 2005 r. rosyjskie władze poinformowały, że ze względów sanitarno-weterynaryjnych wprowadzają embargo na polskie mięso. Kilka tygodni później restrykcje dotknęły naszych producentów owoców i warzyw. O ile w pierwszym przypadku szkody ekonomiczne były nieduże, bo mięso stanowiło 1 proc. wartości całego eksportu, czyli ok. 25 mln dolarów, to już zakaz dotyczący produktów ogrodniczych kosztował nas ok. 72 mln dolarów.

Zdaniem Grzegorza Stańczaka, decyzje o wprowadzeniu embarga na polską żywność mają podłoże polityczne. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że już miesiąc po ustanowieniu zakazu handlu owocami, Rosjanie sami zaproponowali wznowienie dostaw, ale... przez Litwę. -To znaczy, że polskie jabłka są akceptowane, ale tylko z obcymi świadectwami fitosanitarnymi - stwierdza Grzegorz Stańczak.