Miniony tydzień stał pod znakiem korekty na rynku akcji. Podczas gdy jeszcze w poniedziałek WIG20 próbował poprawić historyczny rekord, to fiasko tych zmagań w kolejnych dniach doprowadziło do przeceny. Jej punkt kulminacyjny przypadł na czwartek, kiedy indeks największych spółek stracił 1,9 proc. (w ciągu sesji spadał nawet o 2,7 proc.).
Ubiegły tydzień przyniósł również ponowne pogorszenie nastrojów na szerokim rynku. Indeks "średniaków" mWIG40 oddalił się w dół od ledwie naruszonego poziomu oporu (szczyt z początku września - 4837 pkt). Tym samym niepowodzeniem skończyła się próba "zamiany" trendu bocznego na wzrostowy. Niebawem miną 4 miesiące od ustanowienia historycznego szczytu mWIG40 (26 czerwca indeks miał wartość 5730 pkt).
Czynników ryzyka nie ubywa...
W odrabianiu strat przez kursy średnich i małych spółek, a jednocześnie w biciu rekordów przez notowania blue chips, przeszkadza kilka czynników. Po pierwsze, największą niewiadomą pozostaje kondycja amerykańskiej gospodarki. Nie zmniejsza się aplikowana inwestorom dawka bolesnych doniesień z rynku nieruchomości. Co gorsza, te dotychczas dość abstrakcyjne, z punktu widzenia giełdy, dane zaczynają przekładać się na spadek zysków spółek, czego przykładem była czwartkowa publikacja wyników Bank of America.
Na drugiej szali - obok tych trudnych do zbagatelizowania czynników ryzyka - leżą kwestie przemawiające za kontynuacją trendu wzrostowego. Pierwsza sprawa to fakt, że skoro od ponad 4 lat trwa hossa, to domyślny kierunek zmian notowań to wzrost. Niewiele ponad tydzień temu amerykański S&P 500 był rekordowo wysoko, co świadczy o tym, że osiąganie coraz wyższych wartości przychodzi za oceanem wciąż znacznie łatwiej, niż pogłębianie dołków. Oczywiście ten czynnik będzie działał tylko do pewnego momentu, który trudno z góry przewidzieć.