W poniedziałek inwestorzy giełdowi do sprzedaży akcji wykorzystali ostrzeżenie ministrów finansów i szefów banków centralnych siedmiu potęg przemysłowych świata. G7 uważa, że z powodu drożejącego kredytu, wysokich cen ropy i słabego rynku domów w Stanach Zjednoczonych gospodarka świata zwolni. Analityk Ivy Zelman twierdzi z kolei, że jest nieprawdopodobne, aby sytuacja na rynku domów poprawiła się przed 2009 r. Jego zdaniem, niebezpieczeństwo recesji jest większe niż sądzi Alan Greenspan, były szef amerykańskiego banku centralnego. Z powodu gorszych perspektyw dla gospodarki zaczęły tanieć surowce, a wraz z nimi wydobywające je spółki. W Nowym Jorku ton spadkom nadawały koncerny naftowe Exxon i Chevron. Perspektywa zmniejszenia wydatków konsumenckich uderzyła w American Express. Rekomendacje dla tej spółki obniżył bank inwestycyjny Lehman Brothers.

W Europie traciły wszystkie indeksy osiemnastu rozwiniętych rynków, a gracze pozbywali się walorów spółek wrażliwych na zmiany koniunktury. W tej grupie był niemiecki Daimler (-3,4 proc.), największy na świecie producent ciężarówek i holenderski Philips (-2,8 proc.), specjalista od elektroniki użytkowej. Szwedzki Electrolux (-6,4 proc.) zniechęcił inwestorów ostrzeżeniem, że słabszy popyt w USA może zaszkodzić jego zyskom. Szwajcarski Credit Suisse obniżył rekomendacje dla banków brytyjskich i Royal Bank of Scotland stracił na kapitalizacji 2 proc. Kurs akcji niemieckiego Commerzbanku, inwestora strategicznego BRE Banku, obniżył siź ponad 3 proc., kiedy na łamach "FT Deutschland" dyrektor generalny Klaus-Peter Mueller przyznał, że jego firma jest bardziej niż sądzono narażona na skutki kryzysu na rynkach kredytowych. Pod koniec dnia indeks Dow Jones Stoxx 600 miał na minusie 1,3 proc. Większy spadek był w Azji. Regionalny wskaźnik Morgana Stanleya z tych samych powodów co w Europie obniżył wartość o 1.9 proc. Umacniający się do dolara jen zepchnął kurs Toyoty do najniższego poziomu od czternastu miesięcy.

Parkiet