Szykujący referendum strajkowe pracownicy Telekomunikacji Polskiej zrzeszeni w MOZ NSZZ "Solidarność" pikietowali wczoraj pod oknami prezesa spółki Macieja Wituckiego, a potem pomaszerowali w kierunku gmachu Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Demonstrowali swój sprzeciw wobec wydzielania grup zawodowych ze struktur TP. Domagali się też podwyżek i wyrażali obawy związane z planowanym przez UKE tzw. funkcjonalnym podziałem operatora.
Zarząd TP nie widział uzasadnienia dla pikiety. Jego zdaniem, "wszelkie problemy pracownicze powinny być rozwiązywane poprzez dialog, negocjacje czy dyskusje z użyciem rzeczowych argumentów". Zapewniał, że w tym duchu były i są prowadzone rozmowy z partnerami społecznymi, a TP stara się, aby "przy pogarszającym się otoczeniu biznesowym firmy zapewnić pracownikom należyty poziom wynagrodzeń". Argumentowano, że w tym roku miały już miejsce podwyżki, średnia płaca w TP odpowiada 150 proc. średniej krajowej, a odchodzący pracownicy mają 18-miesięczną gwarancję pracy i odprawy.
Spółka podkreślała, że prowadzi "w normalnym trybie" konsultacje z 10 związkami.
W jednym zarząd TP był się skłonny zgodzić z protestującymi. Rozumiał "zaniepokojenie pracowników związane z publicznymi zapowiedziami ewentualnego podziału firmy", który planuje Urząd Komunikacji Elektronicznej.
Manifestacja związkowców trwała około trzech godzin. Wzięło w niej udział 300-400 osób. Uczestnicy protestu wręczyli prezes UKE Annie Streżyńskiej pismo, w którym zażądali m.in. wskazania podstawy decyzji o przeprowadzeniu podziału funkcjonalnego TP, a także analiz skutków wprowadzenia tego podziału.