Windykacja to bardzo dobry biznes – przekonuje Jarosław Augustyniak, prezes Noble Banku. – Obecnie w departamencie odpowiedzialnym za ten obszar pracuje 70 osób, ale już myślimy o zatrudnieniu kolejnych – mówi.
[srodtytul]Dziedzictwo po WBC[/srodtytul]
Skąd w banku dla zamożnych klientów tak silny dział windykacji? – Odziedziczyliśmy go po Wschodnim Banku Cukrownictwa (Noble Bank powstał na licencji tej instytucji – przyp. red.) wraz z 350 mln zł niespłaconych kredytów – tłumaczy Augustyniak. Jaką część tych należności udało się już odzyskać? Szef Noble Banku odpowiada, że pozostało jeszcze 270 mln zł z tego portfela.
To około 120 tys. kredytów, z czego zdecydowana większość to pożyczki gotówkowe. Na tym jednak bank nie kończy działalności w tym zakresie. – Kupiliśmy już wierzytelności od 10 banków o wartości 55 mln zł – mówi szef Noble. Jaka była ich rynkowa cena? – Kilka lat temu niespłacane kredyty kosztowały 20 do 30 proc. ich wartości. Teraz jednak cena zdecydowanie spadła i wynosi od 10 do 15 proc. – odpowiada Augustyniak.
Zapewnia, że windykacja jest obecnie bardzo dobrym i zyskownym biznesem. – Wskaźnik kosztów do dochodów tego departamentu wynosi 10 proc., a zwrot z kapitału 30 proc. – wylicza Augustyniak. Dodaje, że w ubiegłym roku dział windykacji zarobił dla Noble Banku na czysto 20 mln zł. To niewiele mniej, niż wyniósł wkład do zysku grupy NB firmy Open Finance zatrudniającej ponad 700 osób.